Źródło: Baza rekordów WŚ. Jako przynęty wędkarze stosują: pokrojony w kostkę żółty ser; dżdżownice; ciasta; groch. Natomiast najlepszymi zanętami są kulki proteinowe, pellet i wszelkie zanęty sypkie. Jeśli chodzi o okres ochronny brzany, to trwa od 1 stycznia do 30 czerwca, a w rzece Wiśle od zapory we Włocławku okres ten
Z jednej strony letnim łowiskiem może być duża rzeka, taka jak Wisła, Warta czy Odra, z drugiej zaś szereg mniejszych rzek, a nawet zupełnie małych. Część z nich to cieki uregulowane, część zaś jest zupełnie naturalna. Każda z nich stwarza inne warunki do bytownia ryb, a co za tym idzie, wędkarz w czasie rozpoznania musi uwzględniać odmienne czynniki. Na wybór łowiska wpływa wiele uwarunkowań. Najpierw zadaję sobie pytanie: jakie ryby chciałbym złowić? Różne gatunki ryb zajmują różne miejsca w rzecznym ekosystemie. Generalnie inne miejsca ryby prądolubne, inne zaś te gatunki, które unikają głównego nurtu. Niezależnie jednak od tego podziału latem trzeba szukać w rzece miejsc, gdzie woda ma jakiś ruch. Odcinki, w których nurt jest niewielki, wszelkiego rodzaju zastoiska, raczej nie będą dobre. Generalnie w najcieplejszych miesiąch roku, gdy woda ma wyższą temperaturę, ryb należy szukać w miejscach, gdzie przepływ jest szybszy. Ryba szuka wody czystej, natlenionej, a także miejsc, gdzie znajdzie pokarm. Jeśli szukam dobrej miejscówki na ryby prądolubne, takie jak brzany czy klenie, to wypatruję miejsc niezbyt głębokich, z dnem kamienistym lub żwirowym. Płocie i jazie wybierają raczej miejsca spokojniejsze, nieco z boku głównego nurtu, gdzie dno jest piaszczyste lub pokryte iłem. Leszcze z kolei to ryby o dużej elastyczności, dostosowują się do bardzo różnych warunków. Dla nich podstawowym kryterium jest dobrze natleniona woda o odpowiedniej temperaturze, a także dostateczna ilość pożywienia. Jeśli te warunki zostają spełnione, to leszcze potrafią żerować także w bardzo szybkim nurcie. Ważne są dla niego miejscowe schronienia, wszelkiego rodzaju dołki i górki, muldy, a także kamienie, które zapewnić mogą rybom schronienie i odpoczynek. Zbigniew Milewski W rzekach mniejszych, zwłaszcza nieuregulowanych, roślinność stanowi bardzo ważny element ekosystemu. Jej obecność gwarantuje występowanie takich ryb jak kleń, jelec, płoć, natomiast dla leszczy nie ma ona tak dużego znaczenia. W dużych rzekach roślinność jest uboga i nie odgrywa tak dużej roli w życiu ryb. W rozpoznaniu łowiska rzecznego większe znaczenie mają charakterystyczne elementy jej budowy, zwłaszcza gdy mówimy o dużej, uregulowanej rzece nizinnej. Miejscami, gdzie znajdziemy najlepsze łowiska, są okolice główek (niezależnie od stanu rozpadu), łuki zewnętrzne i wewnętrzne oraz proste odcinki wzdłuż umocnionych brzegów. Główki są specyficznym miejscem. W rzekach, w których występuje szereg główek, jak choćby na Odrze, prąd wody tworzy charakterystczny układ dna i ryba ustawia się w preferowanych miejscach. Patrząc z główki pod prąd możemy łowić bardzo różne ryby. Pierwsze z łowisk tworzy się na styku spokojnej wody z głównym nurtem. W spokojniejszej wodzie możemy łowić leszcze, płocie, krąpie, gdy zaś ustawimy się w kierunku nurtu, to naszą zdobyczą będą klenie czy jazie. Na przedłużeniu główki, jeśli u jej podstawy znajduje się trochę rozwleczonych kamieni stosowanych niegdyś do jej umocnienia, tworzy się typowe stanowisko rzecznych ryb. Możemy się tam spodziewać brzany czy kleni. To także miejsce, gdzie żerują ryby drapieżne, w tym sum. Poniżej główki znajdują się wymyte, głębokie doły. Prąd wody jest tam stosunkowo duży, obfitość pokarmu przyciąga wiele gatunków ryb, w tym leszcze, płocie, trafiają się tam także karpie. Często zdarza się latem, że szczególnie atrakcyjne główki są oblężone i trudno tam znaleźć dla siebie miejsce. Mogę polecić łowiska na prostych odcinkach brzegu. Choć z pozoru nieatrakcyjne - wielu wędkarzy je omija - jednak w tych miejscach można wędkować z powodzeniem. Podstawowym warunkiem jest odpowiednia głębokość. Optymalnie będzie to 2 – 3 m, niezależnie od odległości od brzegu. Nie tak rzadko się zdarza, że kapitalne łowiska znadują się w miejscach, gdzie z powodzeniem można wędkować zwykłym batem, wędziskiem nie dłuższym niż 6 – 7 m. Nie zawsze zatem potrzebna jest 13 – metrowa tyczka. W tym przypadku ważniejszą sprawą jest nęcenie, zwłaszcza latem. Ryby żerują intensywnie, do ich zwabienia potrzebujemy sporej ilości zanęty wzbogaconej o kaloryczne dodatki. Soja, ziarna kukurydzy, orzechy różnego rodzaju, parzone ziarna, to obok robaków dobre dodatki wzbogacające zanętę i dające gwarancję, że przy takiej zanęcie ryba zatrzyma się na dłużej. Zanętę trzeba jednak dawkować z umiarem. Po wstępnym wyborzez i rozpoznaniu łowiska przystępuję do gruntowania. To nieodzowna i ważna czynność. Poznajemy w ten sposób nie tylko konfigurację dna, ale także grubość miękkiej warstwy zalegającej na dnie. Jest to szczególnie ważne w miejscach, gdzie przepływ nie jest zbyt duży. Do tego celu najlepiej stosować dwa – trzy gruntomierze, różniące się masą. Różnica w zbadanej głębokości pomiędzy najlżejszym i najcięższym ciężarkiem będzie nas informowała o grubości tej warstwy. Według moich doświadczeń najlepszy okres na wędkowanie spławikowe w rzece to poranek i przedpołudnie. Nim słońce wstanie nie dokucza upał i komary, a i ryby żerują intensywnie. Kleń, jaź, płoć czy jelec to ryby, które w czasie pobierania pokarmu kierują się wzrokiem, dlatego łowi się je głównie w dzień. Leszcz z kolei jest rybą przełomu dnia i nocy, dlatego łowi się go wcześnie rano i późnym wieczorem, w dzień natomiast na dobre brania można liczyć raczej tylko w okresach zmętnienia wody. Na wielu łowiskach te największe leszcze biorą latem jedynie w nocy. notował J. Wróblewski Tekst z Archiwum "WW" 07/2013 Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Jak rozpoznać łowisko w rzece?. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".
Czytaj też: Ponad 400 kg śniętych ryb w Kanale Gliwickim. Wojewoda powołał sztab kryzysowy; Wśród przyczyn katastrofy eksperci wskazali rozwój w rzece tzw. złotej algi, co może
W zasadzie połowom sandaczy w rzece towarzyszą dwojakie okoliczności. Pierwsza: kiedy żerują. Druga: kiedy są mało aktywne i przebywają w swoich „domach”, jak się to określa w wędkarskiej gwarze. Dla nas ważne jest to, że w obu tych sytuacjach sandacze są do złowienia. Każda ryba drapieżna zajmuje stanowiska w pobliżu miejsc, w których przebywają ryby spokojnego żeru. Chcąc więc zapolować na drapieżnika, trzeba patrzeć, gdzie pływają małe rybki. Takie miejsca łatwo znaleźć, bo drobiazg zawsze jest przy płyciznach albo tuż pod powierzchnią. Czasem jednak, zwłaszcza podczas wiatru i deszczu, gołym okiem małych rybek wypatrzyć nie można. Ale to nie znaczy, że jesteśmy na straconej pozycji. Każda znajdująca się w wodzie przeszkoda: opaska, główka, zapora albo jakikolwiek inny próg wodny, oznacza spowolnienie nurtu. Właśnie takie miejsca wybierają małe rybki w rzekach uregulowanych. Podobnie zachowują się w rzekach z brzegami naturalnymi. Tam jednak nie tworzą wielkich skupisk, lecz w małych grupkach stoją w pobliżu podwodnych przeszkód, takich jak np. zatopione kłody, i wśród korzeni nadbrzeżnych drzew. Zawsze są za podwodnymi wymiałami. Nawet zatopione gałązki nadbrzeżnych krzaków stanowią dla nich doskonałe schronienie. Przez całe lato rybki żyją w rozproszeniu. Dopiero na początku jesieni zbijają się w liczne gromady. Dlatego łatwiej wtedy znaleźć drapieżniki, a także precyzyjnie dobrać przynętę i sposób łowienia (bo przecież wiemy, co jest akurat ich pokarmem: właśnie owe drobne rybki). Kluczową rolę podczas łowienia sandaczy w rzece odgrywa kij. Choć żyłkę prawie zawsze mamy napiętą, bo napiera na nią prąd wody, to jednak kij powinien być sztywny. Dzięki temu łatwiej nam będzie zacinać i uwalniać przynęty z zaczepów. Gdzie bowiem są ryby, tam są i zaczepy. W rzece jest ich bez liku, nie należy ich jednak omijać. Przeciwnie, trzeba się pchać w jak najgęstsze podwodne chaszcze. Wprawdzie trochę przynęt stracimy, ale z wielu zaczepów można je łatwo wydostać. Dysponując sztywnym kijem szybko się nauczymy rozróżniać, czy to bierze ryba, czy dżig grzęźnie w zaczepie. Pomoże nam w tym również dobra linka, bo po niej popłynie do wędziska precyzyjna informacja w postaci drgań. Wiedząc, że to nie branie, lecz zaczep, nie będziemy zacinać, więc dżig głęboko nie ugrzęźnie. Nie szarpmy wtedy linki z dziką siłą, tylko wypuśćmy kilka metrów z biegiem rzeki. Kiedy uznamy, że luz jest już wystarczająco duży, zamknijmy kabłąk w kołowrotku i wykonajmy kijem ruch, który by przypominał dynamiczne zacięcie. Jeżeli za pierwszym razem dżig się nie uwolni, powtórzmy tę operację kilkakrotnie. Na urwanie przynęty zawsze będzie czas. Kij musi być dobry, linka też, natomiast z dżigami nie ma co przesadzać. Jeżeli w łowisku jest wiele zaczepów, straty będą znaczne. Dlatego wybierajmy dżigi najprostszej budowy, kulkowe, bo są najtańsze i powszechnie dostępne. Można je pomalować proszkowymi farbami, co też wychodzi tanio. Wielu wędkarzy koloru dżigów nie docenia, tymczasem ma on duży wpływ na liczbę brań, a czasem decyduje o tym, czy ryba się w ogóle naszą przynętą zainteresuje. Dlatego każdy spiningista powinien mieć przy sobie kilka kolorów farb proszkowych, które można nakładać na dżigi po ich podgrzaniu gazową zapalniczką. Nie ma też co przesadzać z dekoracją. Drogie gumy zostawmy w domu, a nad wodę zabierzmy najtańsze twistery i rippery oraz flamastry, którymi podbarwimy korpusy przynęt, starając się je upodobnić, zależnie od sytuacji, do okoni lub płotek. Można też zastosować sposób stary, ale zawsze skuteczny, polegający na klejeniu gum. Korpusy jednobarwnych twisterów lub ripperów przecina się w poprzek albo wzdłuż, a potem poszczególne części na nowo łączy, tworząc rozmaite pod względem kolorystycznym kombinacje. Kawałki przynęt można sklejać cyjanopanem albo zgrzewać w płomieniu zapalniczki. ŁowieniePraktyczna rada: zaczynać od lekkiej główki. 7-gramowa główka przy 7-centymetrowym twisterze to na początek najlepsze parametry całej przynęty. Po kilku rzutach się przekonamy, czy i co trzeba w niej zmienić. Ryby drapieżne przez większość dnia przebywają przy dnie i nasza przynęta powinna się tam znajdować jak najdłużej. Jeżeli będzie za lekka i tylko od czasu do czasu uderzy o dno, to pozostanie zbyt długo poza zasięgiem drapieżnika. Trzeba się wtedy zdecydować na cięższego dżiga. Dodajemy mu po dwa gramy tak długo, aż po upadku przynęty na dno linka zwiotczeje, a na szczytówce poczujemy wyraźne „puk”. To pierwszy wariant prowadzenia przynęty. Zwracam uwagę, że łowiąc tym sposobem musimy obserwować wiotczenie linki. Inny wariant to tak silne uderzenie dżiga o dno, że aż poczujemy je na rękojeści. Żeby tak się stało, dżigi muszą być bardzo ciężkie. W miejscu, w którym łowiliśmy dżigiem ważącym 10 g, ten cięższy powinien mieć około 25 gramów. Z tego samego stanowiska można łowić jedną i drugą metodą. Na stanowisko wybieramy takie miejsce, z którego będziemy mogli rzucać przynętę z biegiem nurtu. Tor jej lotu nieznacznie odchylamy w kierunku środka rzeki. Dżig powinien dotknąć dna w chwili, kiedy linka będzie ułożona równolegle do nurtu. Odczekujemy trochę, a potem płynnym ruchem szczytówki podnosimy przynętę jakieś pół metra nad dno i czekamy, aż znów opadnie. W tym czasie szczytówka kija musi patrzeć na wodę, czyli być na godzinie 8. Podciągamy ją do godziny 10 i kij zatrzymujemy. W tym momencie przynęta opada. Czekamy na branie. Jeżeli go nie ma, wybieramy luz linki i ponownie płynnym ruchem podnosimy przynętę. Ułożenie kija względem lustra wody jest bardzo ważne, bo gdy go przeciągniemy poza godzinę 10, nie będziemy mogli skutecznie zaciąć. Skokami prowadzimy również bardzo ciężkie dżigi. Kij trzymamy w takich samych pozycjach, ale nasze ruchy muszą być o wiele szybsze. Trzeba bardziej nerwowo podrywać dżiga z dna, szybciej wybierać luz linki, by dżig jak najkrócej leżał na dnie. Takie prowadzenie pobudza ryby bardzo niemrawe, ale kiedy są one choć trochę aktywne, raczej je przepłoszy niż sprowokuje. Dżigi w rzece są bardzo skuteczne, ale sandacze można też łowić stosując blachy wahadłowe, a nawet wirówki. Wahadłówki są dobre wszędzie, obrotówki tylko tam, gdzie prąd wody jest słaby i spokojny. Wynika to stąd, że obracające się skrzydełko stawia wodzie duży opór. Warto więc mieć przy sobie obrotówki z doczepianymi ołowianymi główkami. Sandacze są w rzekach na całej szerokości, ale najwięcej jest ich przy brzegach, w rynnach i dołach wyrobionych przez nurt. Te rewiry rzeki są najczęściej obławiane i żyjące tutaj ryby naoglądały się już wielu rozmaitych przynęt. Trzeba więc dużego wędkarskiego doświadczenia, żeby do domu nie wracać o kiju. Jednym z najważniejszych czynników, decydujących o sukcesie, jest obserwacja. Wytrawnemu spiningiście nie jest jednak potrzebny widok uciekającej przed drapieżnikiem drobnicy. Szczególną uwagę zwraca on na układ prądów wody. Jak biegnie główny nurt, gdzie powstają wiry, a gdzie prąd wytraca swoją siłę i odkłada przedmioty niesione na powierzchni. Każde z takich miejsc ma inne dno. Pod najszybszym prądem są kamienie. Tam, gdzie prąd spowalnia i na powierzchni widać zawirowania, tworzą się doły, które z jednej strony mają ściany łagodne, a z drugiej bardzo strome. W miejscach, w których rzeka odkłada materię niesioną na powierzchni (prawie zawsze znajdują się one za głębokimi rynnami), tworzą się tzw. wymiały. Na początku są głębokie jak rynna, później coraz płytsze, często wychodzą tuż pod powierzchnię, a kończą się uskokiem, tzw. przykosą. Sandacze nie są ani żarłokami, ani leniuchami. Można je złowić wszędzie, nawet w najsilniejszym prądzie. Niejednego wędkarza zmyliły ataki w płytkich szypotach. Podejrzewał o nie bolenia i bardzo się dziwił, kiedy wyciągał piękną rybę z dużymi jak u psa zębami. Sandacz lubi dno twarde, ale niejeden duży okaz dał się złowić nad kilkumetrową warstwą mułu odkładanego dziesiątkami lat na dnie jakiegoś fragmentu rzeki. Na ogół jednak wybiera miejsca, gdzie prąd wody wytraca swoją siłę. Na powierzchni jest to widoczne jako zawirowanie. Jeżeli obok na brzegu rośnie krzak ze zwisającymi do wody gałęziami, to warto tu się zatrzymać na dłużej. To się opłaca, bo mało gdzie sandacze żyją w pojedynkę. Prawie zawsze tworzą ławice i na polowanie też wyruszają zbiorowo. Żeby na taką ławicę trafić, trzeba mieć trochę wędkarskiego szczęścia albo codziennie, przez kilka miesięcy, przebywać nad rzeką i obserwować zachowanie ryb. Najczęściej przyjdzie nam polować na sandacze, które żerują słabo. Dlatego dokładnie analizujmy, w jakiej sytuacji złowiliśmy rybę lub mieliśmy brania. Zapamiętajmy, w którym staliśmy miejscu, jak była ułożona wędka, gdzie znajdowało się słońce względem rzeki, jaki przynęta miała kolor, jak napływała w miejsce, w którym nastąpiło branie, jaki był sposób prowadzenia, tempo skręcania, poziom wody. To wszystko należy zapisać w pamięci (a jeszcze lepiej w notesie), bo kiedyś, gdy warunki będą podobne, sytuacja się powtórzy. I wtedy znów złowimy sandacza, a przynajmniej będziemy mieli branie. Często sandacze dają znać o sobie pukaniem w przynętę. Gdy akurat łowimy dżigami, to jednym z najlepszych sposobów, by przekonać je do brania, jest zmiana wabika. Obojętnie na jaki, byle się czymś różnił. Po kolejnym rzucie, już innym wabikiem, sandacz na pewno zaatakuje. Wobler a sandaczMało który wędkarz planowo stosuje na sandacze woblery. Najczęściej zakłada je w akcie rozpaczy, kiedy już na nic innego złowić ich nie może. Jest jednak sporo wędkarzy, którzy wobler uważają za przynętę podstawową, ale w określonych sytuacjach i porach dnia. Na przykład przy obławianiu tak zwanych opasek. Są to długie fragmenty brzegu wyłożone kamieniami (tak umacnia się te zakola rzeki, w które bije mocny prąd). Tutaj wobler łatwo się zagłębia, a utrzymywany w jednym miejscu cały czas pracuje. Na opaskach stosuje się woblery jednoczęściowe o niezbyt agresywnej akcji, bo w szybkim prądzie one najlepiej imitują zachowania rybek żyjących wśród kamieni. Zależnie od głębokości, na jakiej się łowi, używane są woblery schodzące głęboko lub płytko (jednym typem woblera całej opaski obłowić nie można). Woblerami typu Rapala Classic obławia się wierzchnie warstwy wody, a woblerami z dużymi, płasko ustawionymi sterami typy Rapala Shad Rap – warstwy najniższe. Zaletą woblerów przy obławianiu opasek jest to, że można je przez długi czas utrzymywać w jednym miejscu. Dlaczego sandacz taką przynętę atakuje, trudno powiedzieć. Może go denerwuje, może taka przynęta daje mu czas na przygotowanie skutecznego ataku… Cokolwiek jest tego przyczyną, metoda daje dobre wyniki. Woblera trzymamy w prądzie, tuż przy kamieniach, nawet przez kilka minut w jednym miejscu. Przed podciągnięciem trzeba go o kilkanaście centymetrów popuścić. Ta czynność wymaga szczególnego skupienia, bo wtedy najczęściej następuje atak. Wobler staje się niezastąpiony późnym wieczorem i nocą. O tej porze sandacze wpływają na płytkie wody, pełne drobnicy, i zaczynają ucztować. Najlepsze są wtedy woblery dwudzielne płytko schodzące, takie jak Rapala Jointed. Ciągnie się je powoli i często pozostawia w bezruchu. Do ataku prowokuje drugi, zwisający człon woblera, niekiedy poruszany prądem wody. Nocne żerowanie czasami rozpoczyna się już o godzinie 11 (latem), czasami dopiero o pierwszej nad ranem. Z tego zwyczaju sandacze nie rezygnują nawet wtedy, gdy temperatura powietrza spada znacznie poniżej 10 stopni. Zimą sandacze zaczynają nocne żerowanie około godz. 10 i trwa to do piątej rano. Warto jednak pamiętać, że nie każdej nocy żerują albo nie zawsze da się to zaobserwować. Niejeden raz wędkarska praktyka i fama wyprzedzała wiedzę, jaką podają nam naukowcy. Oni, zanim coś orzekną, muszą zbadać, sprawdzić, porównać itd. My, wymieniając się informacjami, nie musimy zważać na naukowe kanony. Ale właśnie dzięki temu możemy poznawać coraz to nowe zwyczaje ryb i dopasowywać się do przyrody, co każdy wędkarz robi na swój sposób. Dlatego wiem z góry, że mało kto zastosuje się sztywno do przedstawionych tu propozycji. Z łowieniem bowiem jest tak jak z potrawą. Niby zawsze ta sama, ale każdy doprawia ją inaczej. Waldemar Rychter Wędkarze odkryli setki martwych ryb w rzece Saale w pobliżu Bernburga w Saksonii-Anhalt. Związek wędkarzy Saksonii-Anhalt złożył w prokuraturze skargę na nieznane osoby - poinformował w

Gdzie najlepiej powędkować w Warszawie? Wędkarstwo to fantastyczne hobby zapewniające praktyczne korzyści w postaci złowionych ryb, a także zachęcające do spędzania czasu na łonie natury, z daleka od zgiełku i gwaru cywilizacji. Jeżeli jesteś stołecznym wędkarzem i szukasz nowych łowisk, albo dopiero zaczynasz zabawę z łowieniem ryb, to dobrze trafiłeś – przygotowaliśmy dla ciebie krótki poradnik, dzięki któremu poznasz odpowiedź na pytanie: Gdzie na ryby w Warszawie? Wędkarstwo Warszawa Jeżeli chodzi o łowiska w Warszawie to choć z pozoru w tak dużym mieście, wydawać by się mogło, ciężko o dobre brania to jednak można spotkać ciekawe miejsca do łowienia. Jest to przede wszystkim rzeka Wisła, która jest dosyć chętnie odwiedzana przez wędkarzy w Warszawie. Wisła w Warszawie – łowisko Gospodarzem łowiska jest Okręg PZW w Mazowszu. Prawy brzeg rzeki charakteryzuje się licznymi krzewami, drzewami, natomiast lewy jest nieco bardziej zurbanizowany. Do tego, jeśli wybieracie się nad Wisłę samochodem to dojazd do niej od lewej strony może być utrudniony ze względu na ograniczenia dotyczące parkowania. Ryby jakie złowimy na tym łowisku to wszystkie ryby rzeczne jak: amury, brzany, szczupaki, klenie czy okonie. Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółowym opisem tego łowiska w naszej bazie łowisk: Rzeka Wisła. Jeziora Powsinkowskie i Wilanowskie Dużo ciekawszą ofertę łowisk znajdziemy w okolicach Warszawy. Dlatego warto jest udać się poza stolicę, gdzie znaleźć można dużo urokliwych lokalizacji umożliwiających wędkowanie. Na południu od Warszawy znajdziemy wiele ciekawych łowisk. Na naszą uwagę na pewno zasługuje jeziorko Powsinkowskie i Wilanowskie. Te dwa łowiska charakteryzują się takimi rybami jak: amur, karaś, lin, okoń czy płoć. Więcej na temat jezior Powsinkowskiego i Wilanowskiego w naszej bazie łowisk – KLIK. Uwaga: wybierając się na ryby pamiętaj sprawdź nasz kalendarz brań! Zbiorniki Lisowskie Ciekawym i na pewno wartym uwagi łowiskiem są Zbiorniki Lisowskie. W tym łowisku możemy znaleźć takie ryby jak: wzdręga, karaś, karp, leszcz czy okoń. Zbiorniki znajdują się na południe od Warszawy w okolicach Powsina. Więcej na ich temat znajdziecie oczywiście w naszej bazie tutaj. Zalesie Górne, Piorunowo, Halinów i inne Jeżeli chodzi o łowiska w okolicach Warszawy dobrym pomysłem na rozpoczęcie poszukiwań jest Zalesie Górne położone w okolicach Piaseczna. To właśnie tam znaleźć można dość duże jezioro, które jest często odwiedzane zarówno przez turystów, jak i wędkarzy polujących na karpie i okonie. Równie popularnym miejscem jest położone ok. 80 km od stolicy łowisko w Piorunowie, z którego korzystają liczni amatorzy łowienia ryb. Miejsce to posiada dobrze rozwiniętą infrastrukturę pozwalającą na wypożyczenie łodzi oraz akcesoriów wędkarskich. Nie wszystkim wędkarzom pasują jednak tłumy turystów, które głośnym zachowaniem potrafią odstraszać ryby. Jeżeli chcesz spędzić wolny czas na łonie natury i w błogiej, uspokajającej ciszy, a wciąż zastanawiasz się nad tym, gdzie na ryby w Warszawie i okolicach to proponujemy kameralne łowisko w Halinowie, położonym zaledwie 40 km od centrum stolicy! Miejsce to jest idealne do polowania na sumy, jesiotry i karasie, a brak tłumów pozwala na skuteczny odpoczynek od warszawskiego zgiełku. Alternatywą dla Halinowa jest łowisko w Karczewie, obok którego znajduje się jezioro Rokolo. Jego duża głębokość pozwala na złapanie takich gatunków ryb jak leszcze, płocie oraz szczupaki. Łowiska w okolicach Warszawy Niestety w kwestii rozwijania tak popularnego hobby jak wędkarstwo, Warszawa nie oferuje zbyt bogatej infrastruktury umożliwiającej łowienie ryb w stolicy. Z drugiej strony liczne podwarszawskie łowiska skutecznie zachęcają do korzystnego dla zdrowia przebywania na łonie natury.

Wędkarstwo gruntowo-spławikowe rzeczne. Metoda, która nie wymaga od wędkarza ciągłej uwagi oraz wykonywania ruchów wędką, preferowana przez amatorów i osoby preferujące spokojne połowy. Wędkujemy tu zarówno z brzegu, jak i łódki, korzystając zazwyczaj z wędzisk o długości do 4 metrów, które ustawia się w pozycji pionowej
Leszcz nie ma najlepszej opinii - wypomina się mu mnogość ości. I to, że w zanętę często wbijają się stada chudych jak żyletka "podleszczaków".W każdym nowo utworzonym artykule pokaże się wpisany tutaj tekst. Wpisz więc tutaj domyślną treść nowego artykułu lub instrukcję dodawania nowego artykułu dla swojego niektórzy mają doń pretensje o to, że pokryty jest grubą i czepiającą się palców warstwą śluzu. Mawia się o leszczu, że jest rybą słabą, szybko ustępującą w walce. Że lubi się zbierać przy zrzutach ścieków komunalnych, mleczarskich, rzeźnych, a na dodatek bardzo szybko "przesiąka" nieprzyjemnymi to prawda, ale... Ale dotyczy osobników co najwyżej średniej wielkości. Są one przez wędkarzy łowione najczęściej i w największej ilości. Leszcz jest rybą stadną, z regularnością zegarka penetrującą swój rewir. Chętnie zatrzymuje się na długo przy dobrze skonstruowanej zanęcie. Średniaka może łowić każdy, kto choć trochę ma pojęcia o rzece i leszcze niełatwe są natomiast do zlokalizowania, trudno je przytrzymać w łowisku zanętą. Jednak każdy, komu udało się wstrzelić w stado dużych ryb tego gatunku, kto wyjął w ciągu godziny kilka potężnych sztuk - weryfikuje swą opinię o leszczach. Okazuje się, że ryby te potrafią dzielnie walczyć i potargać niepoprawnie skonstruowane zestawy. Umieją wykorzystać każdą niedoskonałość wędkarskiego warsztatu, nerwowość, brak refleksu, zbyt siłowe hole. Trzykilowy leszcz - a dużo ich w polskich rzekach - przynosi satysfakcję najbardziej nawet wymagającemu się potem, że mięso pogardzanej dotąd ryby bywa wyjątkowo smaczne - niektórzy porównują je do prawdziwie delikatesowego karpia. Grube ości przestają przeszkadzać, śluz nie jest tak niemiły, jak u mniejszych osobników. Mitem okazuje się "brudolubność" leszczy - co prawda łowi się je regularnie przy każdym niemal "berglu", zrzucie ścieków komunalnych, ale więcej i większe trafiają się na pełnej wodzie, na nurcie leniwe na pozór ryby po bliższym poznaniu okazują się wyjątkowo wytrwałymi wędrowcami. Okazuje się, że niesłusznie kojarzone były z grubą warstwą mułu i rzecznymi zastoiskami. Leszcz otóż odżywia się przede wszystkim wodnymi bezkręgowcami. Bodaj największą część ich diety stanowią larwy owadów, przede wszystkim ochotkowatych. Te ostatnie z kolei występują masowo w partiach rzeki bogatszych w tlen, a więc po prostu w cienkiej warstwie osadów strefy pełnego, choć niezbyt szybkiego nurtu albo wśród filcowatych pasm glonów na kamienistych przelewach. Na głęboczkach za takimi przelewami można oczekiwać stad leszczy. W rzecznych rynnach o większej głębokości także łowi się duże sztuki - wystarczy dobrze zanęcić i poczekać opinia o leszczach często myli wędkarzy, prowokuje do popełniania błędów. Ileż razy ujrzeć można na ostrogach większych rzek ludzi z ciężkimi gruntówkami podających zestawy na spokojną wodę w dole rzeki. Owszem, zdarza się, że złowi się na tak zarzuconą wędkę jakiś średniak, który odbił od stada w poszukiwaniu żeru, zdarza się, że podejdzie ich kilka zwabionych smakołykami z zanęty. Generalnie jednak łowi się wówczas leszcze na nieleszczowych ostróg mogą być jednak dobrymi łowiskami. Z reguły więcej ryb znajdzie się na napływowej stronie główek - głównie w niezbyt szerokim pasie nurtowego cienia, gdzie odkładają się namuły i gdzie żyją organizmy stanowiące leszczowe menu. Strona zapływowa także okazać się może ciekawym łowiskiem, ale raczej w partiach wody równomiernie płynącej, czyli w rynnie tworzącej się u szczytu każdej niemal jednak rezultaty miewają wędkarze, którzy natykając się na szereg główek, moszczą sobie stanowiska pomiędzy nimi, na odcinkach, gdzie nurt zbliża się do brzegu lub biegnie prostą rynną równolegle do takiej rynny jest najważniejszą sprawą przy łowieniu leszczy. Wielu wędkarzy, szczególnie amatorzy gruntówki z ciężkim ołowiem dennym, zarzucają zestawy "byle dalej". Często przerzucają leszczowe stanowiska, łowią na "pustych" płyciznach. Najgorsze jest to, że od stanowisk dobrze żerujących ryb dzieli ich przynętę dosłownie kilka metrów. Być może w ciągu łowów raz, może nawet kilka razy, trafią przypadkiem w leszczową rynnę i wyholują sztukę czy dwie, ale - niestety - będzie to czysty przypadek, fuks, zrządzenie losu. Łowiący z ciężkim ołowiem twierdzą, że przestawianie zestawu przy tej technice jest niełatwe, że zbyt częste zarzucanie powoduje płoszenie się ryb. I prawda - nie sposób ryb nie płoszyć wrzucając do wody kilkusetgramowe pecyny ołowiu. Ale nawet ciężkozbrojny grunciarz może przed rozpoczęciem łowienia w prosty sposób poznać strukturę dna w zasięgu rzutu, może też dobrać właściwie ciężarek - uwzględniając odległość, siłę prądu, głębokość łowiska. Ciężka gruntówka może okazać się wędką pełną finezji, jeśli tylko wybierze się najlżejszy z możliwych kawałek poznać dno w zasięgu rzutu - co zastępuje sondowanie, bez którego nie potrafi się obyć żaden przyzwoity spławikowiec - wystarczy na koniec zestawu założyć niewielki (relatywnie oczywiście) gruszkokształtny ciężarek z oczkiem. Kilkanaście zarzuceń i wolne ściąganie "sondy" pozwoli na bardzo dokładne zlokalizowanie wszystkich dołków, wypłyceń oraz na opukanie każdego niemal fragmentu rynny. Dzięki temu i zanętę będzie można wrzucić we właściwe miejsce i przynętę podawać w sposób przemyślany, leszcze lubią przemierzać rzekę z dokładnością przedwojennego pociągu, to przecież nie zawsze penetrują wyłącznie śródrzeczne rynny. Czasami wypływają na płycizny, niekiedy wpadają na kilka chwil na niezbyt odległe od nurtu zastoiska. Miewają momenty, w których zbliżają się do brzegu albo odrywają od dna i żerują w pół wody czy spławiają się na powierzchni. Z rzadka w nietypowych miejscach potrafią zadomowić się na dłużej, osobliwie w zatokach rzecznych z wstecznymi prądami, za główkami w miejscach pełnych zawirowań i nakładających na siebie, mieszających się strugach nurtu. Warto więc poznać ich rozkład dnia i umieć odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego można je znaleźć w tych akurat miejscach. Leszcze, jak większość ryb, miewają sezonowy "rozkład jazdy" - gdzie indziej przebywają na wiosnę, gdzie indziej w pełni sezonu, gdzie indziej z rana, w dzień, w nocy...Jednakże doświadczony, otwarty na rzekę i ryby wędkarz jest w stanie - z dużą dozą prawdopodobieństwa - przewidzieć, gdzie w danej chwili, przy danej pogodzie, stanie wody i innych okolicznościach przebywają leszczowe dużej rzece leszcze stają się celem wędkarskich wypraw dopiero w maju, a więc sporo później niż jaź czy płoć. Ryby te zaczynają się trzeć dość późno, kiedy temperatura w rzece przekroczy 13oC. Szczyt tarła przypada na okres, gdy temperatura wody na podtopionych przez przybór, zarośniętych płyciznach ustali się na poziomie 16-19 populacja leszcza wyciera się partiami - już w pierwszym tygodniu maja można złowić przy brzegach większe ryby wygłodniałe po odbytych godach. Ale jeszcze do połowy czerwca zalane wierzbowe zarośla trząść się będą od leszczowych karpie codzienne - jak nazwał je Władysław Strzelecki we wspaniałej książce "Wędkarz i rzeka" - mają przed przystąpieniem do tarła krótki okres aktywności żerowej. Są po prostu żarłoczne i tracą na tydzień czy dziesięć dni swą stadną przemyślność, z której słyną latem czy wczesną jesienią. Gromadzą się w pobliżu miejsc zdatnych do odbycia godów i rzucają się na każdą podaną przynętę. Wzdłuż wierzbowych zalewisk, na przybrzeżnych spowolnieniach, głębokich na półtora do dwóch metrów zamuliskach bobrują w dnie wielkie tym czasie pierwsze partie oddają się już miłosnym uniesieniom, zaś inne "turnusy" zmierzają wzdłuż brzegów do amorycznej będzie trudno uważnemu wędkarzowi odnaleźć trasy wiodące leszcze na tarło, choć być może szukanie tych szlaków nie jest specjalnie etyczne. Choć przecież leszczy u nas dostatek, duże rzeki pełne są trzymających się swoich rewirów stad. Ale właśnie na rzekach większych nie powinno sprawić problemu znalezienie miejsc, gdzie gromadzić się będą - także żarłoczne nad wyraz - potarlane są wówczas zmordowane, przez tydzień, niekiedy dwa odpoczywają w miejscach o wodzie niemal stojącej, w przybrzeżnych dołach o dnie pokrytym grubszą warstwą namułów. Wybierają plosa za główkami, głęboko wcinające się w wysokie burty ostre zewnętrzne łuki, trzymają się wolno płynących odcinków wzdłuż spadów obok wysp, usadawiają się w zastoiskach na wylotach łach. Po kilkudniowym wypoczynku i nabraniu sił, wyruszą ku swym późnowiosennym zejścia wód, na dobrą sprawę do janówki, wykorzystywać będą podwyższony stan rzeki i trzymać się w pobliżu brzegów. Opuszczą zastoiska i zgodnie ze swoją naturą, wybiorą równy odcinek rzeki o niezbyt śpiesznym nurcie, który przeczesywać będą zmierzając pod prąd rozwiniętą tyralierą. Osiągnąwszy jego skraj spłyną pośpiesznie w dół rzeki, by ponownie rozpocząć przeszukiwanie wytartych osobników wpłynie do łach, które stają się przepływowe wyłącznie w okresie przyborów. W czasie, gdy woda w nich stoi, bujnie rozwija się tam życie bezkręgowców, odkłada muł, w którym żyją larwy owadów i skąposzczety w większej na ogół liczbie aniżeli w korycie wiosenne leszcze w rzekach - zarówno tych dużych, średnich, a także w zupełnie niewielkich - trzymają się tzw. kantu o głębokości 1,2 - 2 m, niezbyt odległego od brzegu uskoku dna ku płaskiej warto podawać nieco dalej niż w przypadku polowania na jazie, poza miejsca, w których w pełni lata stawiać się będzie wędkarskie stołeczki. Szczególnie dobrymi stanowiskami okazać się mogą wszelkie luki między krzakami wierzby, granice nurtu u szczytu zwalonych drzew, kamiennych czy ilastych cypli wrzynających się w rzekę. Wzdłuż kantu poruszać się będą stadka wytartych już leszczy, wzdłuż niego płynąć będą na gody bardziej ciepłolubne osobniki. Wiosenny kant jest także najlepszym miejscem do zasadzenia się na leszcze na rzekach mniejszych, w których duże ryby w sporych ilościach pojawiają się wyłącznie wiosną podczas wędrówki na tarło i w czasie powrotu po odbytych rzeki, w których latem łowi się wyłącznie drobiazg lub szuka dołów zamieszkałych przez kilka większych ryb, wiosną stają się istną promenadą. Są z reguły płytsze od rzek, w których znajdują ujście, wylewają na łąki, pola, zalewają olsy, grądy i łęgi. Woda na zalanych płyciznach ogrzewa się znacznie szybciej niźli w rzekach zapraszają więc wyższą temperaturą wiele gatunków ryb, także leszcze, które potrafią w swej tarlanej wędrówce zajść bardzo wysoko. W dopływach Bugu i Narwi spotyka się je nawet kilkadziesiąt kilometrów w górze dopływów. Żerują przez cały czas. Posuwają się blisko brzegów, często odpoczywają w niewielkich zastoiskach położonych w pobliżu kantów. Niekiedy wrzynki takie mają 2-3 m kwadratowe i metr partie wytartych leszczy dość długo pozostają w rzeczkach, w których odbywały gody. Wybierają podobne stanowiska, jak w większych ciekach. Są to jednak chwilowe rewiry żerowiskowe. Liczące kilkanaście, czasem kilkadziesiąt osobników stadka dają się stopniowo znosić coraz niżej, by w momencie przedletniego spadku dużej wody znaleźć się w pobliżu średnie, takie jak na przykład Pilica, Pisa, Wisłoka, Noteć, Biebrza, a także rzeczki niewielkie, ale głębsze i mniej podatne na wahania stanu wody, mają swoje populacje leszczy. Trzymają się one niemal wszystkich głębokich odcinków o równym, spowolnionym uciągu, żerują wzdłuż wysokich burt na zewnętrznych łukach, zadomawiają w głęboczkach przed i za spiętrzeniami wzniesionymi ręką człowieka. Każdy zbiornik zaporowy, bez względu na to, czy jego powierzchnia liczona jest w kilometrach kwadratowych, w hektarach czy w arach, posiada swoje leszczowe tygodni po tarle leszcze lokują się na odcinkach rzek, w których pozostaną do późnej jesieni. Niektóre stada już na przełomie maja i czerwca zasiedlają swe letnie rejony. Zaczynają "kursować" w nich z regularnością godną kolei brytyjskich. Aktywne żerowanie rozpoczynają o brzasku, kiedy niebo na wschodzie zaczyna jaśnieć, płonąć porannymi zorzami. Zbliżają się wówczas do brzegów, wpływają na spowolnione, lekko zamulone płycizny, penetrują kanty, faszynowe materace przygniecione kamiennymi opaskami i wsteczne prądy za ostrogami oraz naturalne zatoki. Z reguły jednak nie oddalają się zbyt daleko od dni bezchmurne pozostają na tych stanowiskach do chwili, gdy słońce pożółknie nad horyzontem, przy niebie zachmurzonym ich odejście jest nieco krótsza lub dłuższa przerwa w dzień się budzi na dobre, kiedy wiatr zaczyna marszczyć wodę i rozwiewają się mgły, wędkarze mają szansę, by zaobserwować wspaniałe zjawisko spławiania się leszczowego stada. Nad powierzchnią leniwie toczącej swe wody rzeki zaczynają się pokazywać ryby. Nie chlapią się jak wiele innych gatunków. Niemal bezgłośnie wynurzają nad wodę swe ciało, niekiedy prezentują się niemalże w całej okazałości, czasami pokazują jedynie płetwę grzbietową i niewielki odcinek "pleców". Bodaj najbardziej masowe spławy udawało mi się zaobserwować podczas mglistych poranków, w momencie, w którym poranna bryza zaczynała strzępić oponę spławiania leszcze podobno nie żerują, niemniej dla wędkarza zaobserwowanie ich powierzchniowego baletu jest niezmiernie ważną informacją. Spławy otóż odbywają się w pobliżu żerowisk lub wręcz nad nimi. Bardzo często, natychmiast po ich ustaniu, następuje drugie poranne żerowanie - nieco już oddalone od brzegu. Ryby penetrują skraje głębokich dołów i rynien, posuwają się po kantach i blatach. Znajdują się wciąż w zasięgu przepływanki i mocniej obciążonej przystawki. Żerowanie trwa do osuszenia traw, do zejścia rosy. Później leszcze odchodzą od brzegu, ustawiają się w korycie i co pewien czas tyralierą przeczesują swój dzienny rewir. Czynią to jednak leniwie, niespecjalnie starannie, aczkolwiek prowadzony z przytrzymywaniem zestaw bolonki czy powiewający w nurcie długi przypon denki z pewnością sprowokuje leszcza do zainteresowania się omawianego gatunku miewają też dość często południowy napad apetytu. Nie spotyka się go tylko w okresach wyjątkowych i długotrwałych upałów. W dni o średniej czy niższej temperaturze leszcze ożywiają się na godzinę, półtorej, w momencie, gdy słońce stoi najwyżej. Żerują głównie w znów następuje trzy godziny przed zachodem słońca leszcze znów nabierają chęci na jedzenie. Bardzo wolno zbliżają się ku brzegom. Na bezludnych i spokojnych odcinkach rzek tuż przed zmierzchem zajmują poranne stanowiska. Znikają z nich jednak jeszcze przed zapadnięciem nocy można złowić leszcze największe, choć i średniaki dają się niekiedy skusić na dobrze podaną przynętę. Nie oddalają się zbytnio od swych wieczorno-porannych stanowisk, bowiem jak każde sympatyczne stworzenie są leniwe i wygodnickie. Dlatego też - jeżeli celem nocnej wyprawy są właśnie one - nie ma sensu ciężkiego zestawu gruntowego czy lżejszej "pikerowej" denki posyłać daleko na wodę. Wystarczy podać go na kant, na skraj materaca, w pogranicze spokojnej wody i należy się jednak spodziewać częstych i wygodnictwo leszczy może być wykorzystane przez wędkarza. Cały, misternie ułożony przez naturę rozkład jazdy leszczowego stada może zostać zakłócony przez przemyślność ludzką. Wystąpią co prawda momenty gorszego żerowania, ale da się ryby przytrzymać przy brzegu i w stanowisku, jeżeli z głową i z dobrym smakiem zanęci się łowisko. Dwie rzeczy będą wówczas najważniejsze - zanęta musi trafiać w rybie gusta oraz musi być podana dokładnie na trasie leszczowej wędrówki żerowiskowej...Niechcący jednak, mimochcąc, zupełnie jak leszcze, weszliśmy wraz z Czytelnikami w okres letni. Ryby opisywane w tym rozdziale takie właśnie są, powolne, unikające nagłych zmian, zmieniające się na raty, partiami czy jak kto woli "turnusami". Niektóre już w czerwcu żyją letnim rytmem, podczas gdy inne dopiero wchodzą w tarło, niektóre wychodzą już z dopływów, podczas gdy inne dopiero zbierają się przy ich ujściach...LatoDobrze podana zanęta może znacznie zaburzyć rozkład dnia i zmienić stałe trasy leszczowego stada. Nie trzeba zaopatrywać się w kilogramy firmowych mieszanek i prowadzić eksperymentów, by się o tym dowiedzieć. Wiele średnich i dużych rzek zanieczyszczane jest przez ścieki komunalne. I każdy ich wylot staje się leszczowym łowiskiem dla dziesiątek wędkarzy niewrażliwych na przykre zapachy. Nie chcę tutaj poszukiwać motywacji ludzi, którzy w śmierdzących ujściach kolektorów łowią ryby, faktem jest, że łowią skutecznie. Poziom ochrony środowiska w naszym kraju długo jeszcze będzie stał na zatrważającym poziomie, dlatego przy "berglach", "śmietnikach", "smródkach" - takie wdzięczne miana nadali ściekom wędkarze - spotykać się będzie przez całe lato gromadki stałych większy zrzut komunalnych nieczystości ma swoje leszczowe stado, ba, kilka innych ławic kilka razy dziennie wpada tu na żer. A jest po co - wszak przez zlewozmywaki niewielkiego nawet miasteczka przepływa dziennie masa jadalnych resztek z ludzkich stołów. Leszcze na tych resztkach rosną znakomicie - to właśnie tu regularnie padają wędkarskim łupem osobniki liczące sobie dwa, dwa i pół czy więcej na stałe zadomawiają się w miejscach, hm... stale zanęconych...Zdarzają się dni, że kilkunastu bywalców berglowych stanowisk, często siedzących tuż koło siebie, ramię w ramię, wyławia z zapaskudzonej wody kilkadziesiąt czy wręcz ponad setkę kilogramów bowiem leszcze podczas lata niewytłumaczalne napady żarłoczności. Nieczęste są to dni, ale długo krążą potem po brzegach opowieści o leszczowym szaleństwie. Ryby te w takie dni łowią się na wszystkie wędki postawione na trasie ich wędrówki - dzwonią dzwoneczki gruntówek, pikają szczytówki "pikerków", podskakują bombki na przystawkach i nikną pod wodą spławiki przepływanek. Ktoś, kto trafi nad wodę w taki dzień, a na dodatek dołączy do sprzyjających okoliczności trochę wędkarskiego i kunsztu, będzie potem długo mógł wspominać niesamowite chwile leszczowego nie potrafi racjonalnie wyjaśnić istoty tego zjawiska, tym bardziej że zdarza się ono zarówno podczas upałów, jak i w dni pochmurne, w czasie bezwietrznej pogody i przy porywistych wędkarz, który natknął się na leszczowe szaleństwo, wie, że ryby te niemal przez cały dzień żerują w strefie brzegu i na spadzie do pierwszej rynny sródrzecznej, że przerwy w pobieraniu pokarmu bywają krótkie, zaś brania pełne są gwałtowności i rzadko kiedy ryby wypluwają nawet najbardziej oporne przynęty. Ale dni takie są marzeniem, śni się o nich, pożąda, jednak najczęściej rzeka wita nas zwyczajnym zachowaniem ryb... Stan wody na rzekach mniejszych latem jest zazwyczaj znacznie obniżony. Leszcze występują stale jedynie w głębszych, wolno toczących swe wody. Stada nie są liczne. Składają się z kilkunastu, rzadziej z kilkudziesięciu osobników o podobnej wielkości. Do gromadki równolatków "przykleja się" kilka ryb większych i parę wybierają sobie stałe rewiry, które przeszukują starannie według rozkładu dnia wspominanego wyżej. Miejsca te znane są doskonale wędkarzom mieszkającym nad tymi rzekami, ale i przyjezdnemu nietrudno je głębokie na półtora do dwóch metrów rynny o jednostajnym nurcie przylegające do strefy spowolnień, biegnące wzdłuż głębszych zatoczek i wrzynek z wstecznymi prądami, plosa o bardzo nieznacznym uciągu są zazwyczaj przez leszcze odwiedzane. Nie oznacza to jednak, że wystarczy wypatrzyć właściwe miejsce - leszcze bowiem, wbrew utartej opinii podkreślającej ich gnuśność, są rybami kilkakrotnie w ciągu doby zmieniającymi swoje stanowiska, czasami dość odległe od zachowują się na rzekach średnich, dużych i tych wielkich, z tym że wszystko odbywa się w innej skali. Ale na rzekach małych i dużych oznacza to konieczność wyczekiwania, zmieniania metod, starannego przypatrywania się jednak, kto pozna dobowy rytm bohaterów tego rozdziału, będzie szukał ich tam, gdzie powinny przebywać. Niewielu doświadczonych wędkarzy będzie stawiać przystawkę przy brzegu w samo południe, mało który łowca leszczy wyrzuci zestaw gruntówki daleko od brzegu o świcie i o zmierzchu. Mało który będzie się spodziewał natychmiastowych brań tuż po leszczy wie, że ryby te żerują cały czas znajdując się w ruchu, że do zanęty dojdą prędzej czy później, zaś cała sztuka polegać będzie na tym, by stado zatrzymać na dłuższy czas w zawodowych rybaków leszcze mają opinię ryb przemyślnych i mądrych. Poza okresem zimowym, gdy łowione są w wielkich ilościach w ostojach, wcale nieczęsto wpadają w matnie sieci. Jest ich w rzece najwięcej, więc rzadko który zaciąg leszczy nie przynosi, ale jest to ilość nieprzystająca do liczby tych razy zdarzało mi się wypływać z rybakami i widziałem na własne oczy, jak ogromne stado leszczy umykało przed spływającą drygawicą, kiedy kilka ryb zaczynało się trzepotać w jej okach. Szły wierzchem - w dół i na boki - niezbyt śpiesznie, bez nieprzytomnej paniki. Za to skutecznie nad wyraz. Co widać było po grymasie złości na rybackich twarzach i słychać w wiązankach, które słali za umykającym stadem rozsierdzeni także muszą się liczyć z mądrością leszczowej zbiorowości. Ryby te nie są co prawda tak ostrożne jak klenie czy jazie, tak podejrzliwe jak bolenie, jednak zbyt głośne zachowanie czy niemądry hol mogą spowodować długą przerwę w braniach. Leszcze nie odejdą w panice jak płotki, nie zemkną na środek rzeki jak brzany, ale odsuną się, spłyną kilkanaście metrów w dół rzeki i nie będzie łatwo ponownie zachęcić je do dużych rzekach do ulubionych stanowisk należą wszelkiego rodzaju ostrogi. Jakże często wędkarze ustawiają się na ich szczytach i podają swoje zestawy w dół rzeki, na skraj nurtu lub w zawirowania i wsteczki za główkami... Tymczasem najbardziej doświadczeni łowcy leszczy lokują się chętnie u postawy główki a przynętę podają na stronę napływową, w głębokie na 2-3 m spowolnienie przed ostrogą. Bardzo często właśnie takie miejsce jest najbardziej obfitym żerowiskiem. Przed główkami nurt zwalnia, tworzą się prądowe cienie, warstwy wody niemal stojącej przy samym dnie. Niezbyt grubą warstwą zalega tutaj muł, a leszcze - znów wbrew utartej opinii - wcale nie przepadają za zanadto głęboką warstwą osadów. Podobnie jak większość organizmów wchodzących w skład ich pożywienia, wolą cienką ich warstwę - lepiej natlenioną, obmywaną i czyszczoną z lżejszych drobin przez nieśpieszny przepływ. Nurt nanosi tutaj wciąż nowe szczątki organiczne, które wykorzystywane są przez bezkręgowce, trawione i wydalane. Ot, zwyczajna przemiana materii, pokarmowy łańcuch. Materia wydalona jest lekka, natychmiast więc porywa ją woda. Można więc by rzec, że jest na napływie zdrowo, czysto i przewiewnie. A przede wszystkim obficie pod względem pożywienia. Tutaj także zatrzymuje się zanęta - a ta przy łowieniu leszczy ma ogromne więc przejdziemy do jesieni leszczowego stada - znowu mimochcąc, bez wyraźnej granicy, płynnie jak bohaterowie tego rozdziału - warto by się zająć szczegółowiej jadłospisem naszych karpi wędkarzy dziwi się niepomiernie faktem, że leszcze ustawiają się często nad zalanymi przez 2-3 metrową warstwę wody kamieniskami. Niepotrzebne to zdziwienie - pomiędzy kamieniami odkłada się muł, wśród kamieni żyją - w czystych rzekach - kiełże, dorastające do 2 cm skorupiaki, takie "niby-raczki" uwielbiane przez wszystkie ryby spokojnego żeru. Można ich używać jako przynęty od kwietnia do cały rok natomiast można na haczyk zakładać po kilka ośliczek, spłaszczonych skorupiaków występujących na kamieniach i wśród butwiejących szczątków - mimo gęby przystosowanej do połykania dość dużych kęsów - bardzo chętnie odcedzają z mułu i pożerają drobne organizmy, na przykład rureczniki, znane hodowcom ryb akwariowych pod nazwą jednak lubianym pokarmem leszczy są larwy owadów występujące w osadach dennych. W leszczowych wnętrznościach można znaleźć ogromne ilości larw ochotkowatych, dlatego też każde miejsce ich obfitego występowania chętnie odwiedzane jest przez ryby. Znakomitą przynętą mogą okazać się larwy chruścików, wodne pędraki obudowujące się domkiem z piasku, resztek roślinnych, fragmentów muszli. Domek ten chroniący delikatny odwłok larwy nie jest żadną przeszkodą dla posiadającego silne zęby gardłowe leszcza. "Kłódki", bo tak ochrzcili larwy chruścika wędkarze, połykane są przez bohaterów rozdziału wraz z równie chętnie połyka także larwy jętki, ważki, widelnicy, zabarwicy oraz komarnicy. Wymieniam te stworzenia jednym tchem, bowiem wędkarzowi nie jest potrzebna umiejętność ich rozróżniania, wystarczy świadomość, że leszcze zjadają wszystko, cokolwiek się w rzecznym mule przez cały wrzesień leszcze żerują na letnich zasadach. Wyjątkiem bywają tylko gwałtowne załamania pogody wieszczące nadchodzącą jesień. Jednak jeśli miesiąc jest pogodny, to aktywne żerowanie przenosi się na nie są wyjątkiem - jak wszystkie ryby pragną pod koniec ciepłego sezonu najeść się na zapas, nagromadzić w postaci tłuszczyku zasób energii, która pomoże przetrwać chłodną porę roku. Żerują więc aktywnie. Jest jednak pewna różnica między rozkładem dnia z środka lata, a planem leszcze dużo częściej pojawiają się na płyciznach, szczególnie podczas październikowych ociepleń. Jak zwykle nie oddalają się nazbyt od sródrzecznej rynny, nadal bobrują w kantach, ale bardzo często i raczej w pierwszej połowie dnia wychodzą na wypłycenia. Na mniejszych rzekach warto ich szukać w środku koryta - na prostych odcinkach za pierwszą rynną z reguły takie wypłycenia występują. Na rzekach większych każda dłuższa rynna o spowolnionym uciągu bywa przez leszcze odwiedzana. Każdą więc sąsiadującą z nią płyciznę o niezbyt śpiesznym prądzie obszukują nasze karpie codzienne. I są to najczęściej ryby spore, a nawet wybitnie październiku na spinningistów uganiających się za jaziem i kleniem czekają niespodzianki. Na wodzie nie głębszej nad metr w maleńkie woblery, miniaturowe obrotówki potrafi uderzyć potężny leszcz. W ciągu ostatnich lat kilkakrotnie przekonany byłem, że mam jazia na złoty medal - pobicie bywało silne, pierwsze chwile holu fascynujące, błysk ryby pod powierzchnią przyprawiał o drżenie kolan... Dopiero po kilku minutach okazywało się, że mam na wędce nie jazia, a trzykilogramowego leszcza zapiętego na trzech grotach albo wręcz z całą przynętą w czeluściach trąbkowatego pierwszych długotrwałych chłodów, które mogą się zdarzyć w październiku, częściej na początku listopada, leszcze żerują bardzo chimerycznie i wyprawy na nie przypominają wędkarskiego totka. Jednak i w grach losowych obowiązują pewne reguły... Otóż leszcz z zimnej wody częściej daje się skusić w pierwszej połowie dnia, niekiedy w samo południe. Kiedy słońce zaczyna swój lot ku horyzontowi na zachodniej stronie, ryby gdzieś się zapodziewają. Najczęściej zmierzają do głębokich dołów o minimalnym uciągu, w których letnie stada zbijają się już w zimowiskowe wyprawy stają się coraz rzadsze i coraz krótsze, choć przecież zdarzają się nawet w środku najmroźniejszej zimy. Niektóre plosa, w których gromadzą się spore ilości leszczy, zamienią się niebawem w jeszcze bardziej zatłoczone zimowiska, niektóre jednak są tylko przejściowymi schronieniami. Bywają zbyt płytkie, nie dają rybom poczucia bezpieczeństwa, są niezbyt zasobne w pożywienie, leżą w strefie wyjałowionej z "przejściówek" jest sporo w mniejszych rzekach, dużo ich także w rzekach średnich. Można je nazwać etapami, etapami na szlaku przedzimowego spływu do rzek większych oraz do cofek zbiorników zaporowych. Niektóre stada rozpoczynają tę wędrówkę pod koniec października, inne schodzą w dół w ostatnich dniach listopada. Nie ma to wiele wspólnego z masowym ciągiem ryb wędrownych - poszukiwanie zimowiska trwa niekiedy przez kilkadziesiąt dni, częste są zatrzymywania się pod drodze w zasobnych w pokarm okolicach. Czasami leszcze przypominają sobie o letnich obyczajach i żerują kilka razy w ciągu dnia, znów pracowicie przeorując dno w poszukiwaniu się to jednak na ogół dalej od brzegu, gdzieś w środku koryta, w strefie, w której ryby czują się bezpieczniej, gdzie ni człowiek, ni zwierzę nie będzie zakłócać ich zdarza się przedzimowa wędrówka pod prąd. Dzieje się tak na rzekach przegrodzonych spiętrzeniami. Pod jazami, zaporami zimują ogromne rzesze ryb, które przypływają tutaj z dużych odległości. By się znaleźć w głębokim, dobrze natlenionym plosie pod tamą, leszcze potrafią późną jesienią przepłynąć nawet pięćdziesiąt i więcej widać z opisu jesieni, także i w zimę leszcze wchodzą partiami. Niektóre siedzą w zimowiskach już w pierwszych dniach listopada, inne zbierają się w nich dopiero w grudniu. Zima dla łowców leszczy nie jest łaskawa. Odnalezienie zimowiska w rzece jest niezwykle trudne, dotarcie do niego jeszcze trudniejsze. Natomiast łowienie w zimowych ostojach - nieetyczne i sprzeczne z kolegów oburza się na takie postawienie sprawy. Protestując wywołują do tablicy zawodowych rybaków, którzy właśnie w zimie i właśnie z zimowisk wyławiają ogromne ilości tych ryb. Lecz rybactwo nie jest sportem, na sportowość wędkarstwa - w angielskim, nie zaś w "wyczynowym" znaczeniu tego słowa - powołujemy się natomiast prawie wszyscy. Zachowujmy się więc przyzwoicie, fair, sportowo i nie łówmy leszczy w ciepłych zim można z rzadka znaleźć te ryby na przylegających do ostoi wypłyceniach o dwumetrowej głębokości, w głębokich i raczej odległych od brzegu powolnych rynnach. Podczas ociepleń pojawiających się po trzaskających mrozach warto też obłowić krawędzie lodu. Tworzą się one na pograniczu nurtu i spokojnej wody, a więc w strefie, którą leszcze niekiedy odwiedzają podczas rzadkich, zimowych wędrówek jednak przeznaczyć miesiące zimowe na łowienie innych ryb, a może wręcz należy odpuścić sobie rzeki nizinne. Jeżeli nie ma się temperamentu trociowego i nie jeździ się na Pomorze, lepiej zimą szukać ryb w jeziorach lub w zbiornikach zaporowych o stałym poziomie wód. Rzeka bywa niebezpieczna, nawet na spokojnych zastoiskach lód miewa różnorodną grubość, odmienną spoistość i inny stopień zanęta, robak...Łowienie leszczy wymaga dobrej pamięci i sprawnego kojarzenia własnych obserwacji. To także znajomość rozkładu dnia leszczowego stada. Z własnymi spostrzeżeniami warto też konfrontować wiedzę książkową i tę czerpaną z wędkarskiej prasy. Wędkarz chcący się zasadzić na leszcza szuka więc miejsca lekko zamulonych o niezbyt bystrym przepływie. Wystarczy przyjrzeć się budowie ciała tej ryby, jej wysuwającemu się ku dołowi trąbkowatemu ryjkowi, by pojąć jej tryb życia, zrozumieć dlaczego wybiera takie a nie inne stanowiska. Wystarczy też pamiętać o tym, że leszcze zawsze gromadzą się tam, gdzie znajduje się obfitość pożywienia. Dla żarcia potrafią zrezygnować z rozkładu dnia, wpłynąć w miejsca rzadko odwiedzane. Stara wiślana prawda mówi, że łowienie leszczy bez zanęty nie ma sensu. I tak jest naprawdę. Leszczowe stado prędzej czy później natknie się na pojedynczego robaka postawionego na jego trasie. I co? Połknie go jeden jedyny leszcz, pozostałe kontynuować będą swoją orkę, pójdą pod prąd, dotrą do krańca rewiru, spłyną i za kolejnym "nawrotem" znów może jakiś pojedynczy osobnik zapnie się na zatrzymać leszczowe stado na dłużej, jeżeli dość obficie zanęci się stanowisko i jeśli po pierwszych braniach dorzucać się będzie co pewien czas niezbyt wielką porcję dobrze skonstruowanej być ona dość ciężka, aby prędko osiągała strefę dna i nie ściągała w łowisko drobnicy. Powinna być odpowiednio spoista, by kule nie rozbijały się po uderzeniu o powierzchnię wody czy dno. Muszą się one rozkruszać pod wpływem nieznacznego prądu, smużyć i pobudzać apetyt. Winny zawierać około 20 procent komponentów o dość grubej frakcji - mogą to być całe płatki jęczmienne, owsiane, kasze i śruty albo markowy rzeczne nie będą się kręcić po łowisku w poszukiwaniu drobin pokarmu, aby się zatrzymać, stado musi natknąć się na coś godnego uwagi. Warto więc do "wegetariańskiej" mieszanki dodać nieco "potraw mięsnych", a więc siekanych dżdżownic, zanętowych białych robaków, larw ochotkowatych...Mimo że leszcze lubią pokarm pochodzenia roślinnego, to jednak ich naturalnym pożywieniem są głównie wodne bezkręgowce. To właśnie ich szukają w osadach dennych, do ich odcedzania natura wyposażyła je w trąbkowate ryjki. Najlepsze efekty w rzekach osiągają przede wszystkim ci koledzy, którzy łowią na przynęty zwierzęce. Z wiosny najlepszy będzie czerwony robaczek, latem biały, jesienią pęczek ochotek. Niezłe mogą być fragmenty mięsa z małży, ślimaków, oraz wszystkie larwy owadów przebywające do przeobrażenia w szczególnie na śródrzecznych stanowiskach, będą założone na hak duże dendrobeny oraz rosówki. To właśnie one potrafią przynieść medalowego w dobrze zanęconym łowisku stosować można przynęty roślinne - od pęczaku, gotowanej pszenicy, płatków, po ciasta i kaszę technikiW kwietniu łachy są niczym rzeki z prawdziwego zdarzenia. Niemałe, bystre, kręcące wśród zatopionych drzew, krzewów, sięgające burt, niekiedy nawet wylewające się w łąki. Z reguły omijane są przez większość wędkarzy przyjeżdżających z miasta. Ludzie szukają - jak w pełni lata - "samej rzeki". Czasem tylko zbliża się do nich doświadczony łowca płoci czy jazi. Jedynie miejscowi stają się do końca przyboru zaprzysięgłymi fanami łach. Wiedzą swą, sąsiedzkim traktowaniem wody nie zwykli się dzielić z przybyszami. Nagabywani o wyniki pogardliwie wydymają usta, wzruszają ramionami i mówią:- E tam, nic nie bierze, płoteczka czasem skubnie, badziewie. Ja tak tu stanął, ot, pogapić się...Tymczasem w łachy gna niekiedy ryby z całej rzeki - to ruchliwy, uaktywniony kwietniowym ciepełkiem narodek. Porzuca chętnie wyjałowione przez zimę śródrzeczne stanowiska i napędzany przez hormony odwiedza miejsca dotąd niedostępne. Dwie sprawy determinują te ciągi - głód i seks. W łachach, latem zamulonych, rozgrzanych, kwitnie bujnie biologiczne życie. Larwy owadów, wodne bezkręgowce, mięczaki, mnóstwo roślinnych resztek - choćby niewiarygodna ilość nasion... Jest w czym wody porywa osiadły muł, odkłada cienką warstwę na spowolnieniach, na kantach i blatach, na pograniczach prądu. Do tych miejsc ściągają wiosną leszczowe wyprawy na łachy muszą gwarantować wędkarską mobilność. Ryb trzeba szukać, kiedy więc brania ustaną należy zmieniać miejsce. Oczywiście nęci się i w kwietniu, ale drobnymi porcjami, nadzwyczaj oszczędnie. Wyprawy z masą sprzętu, tymi wszystkimi michami, wiadrami, stołkami i kompletem wędzisk - co się czasem widuje - nie mają żadnego sensu. Jest coś takiego w wiosennej rybie, że miejsca nie potrafi zagrzać nawet nad dnem gęsto obsianym najatrakcyjniejszą sam wyglądam jak karykatura przyciężkiego spinningisty - wodery (bo często przełazić trzeba przez wodę), lekka kapotka, którą zdjąć można, gdy przyjdzie chwila upału, torba ze stelażem krzesełeczka, stać ...
Różnorodność Wkry stwarza idealne warunki do życia niemal dla każdego gatunku ryb. Głównymi lokatorami tej rzeki są: klenie, jazie, bolenie, leszcze, płocie, ukleje, okonie oraz szczupaki. Wytrwali poszukiwacze mogą również liczyć na spotkanie z brzaną, linem, świnką czy nawet sandaczem! Wiosną we Wkrze najskuteczniejszą
Wątek: Stanowiska ryb - rzeka (Przeczytany 14804 razy) elvis77 Bardzo dużo na forum jest wiadomości itd. Natomiast bardzo mało jest informacji na temat miejsc w których przebywają ryby. Wiem,że to nie jest proste,ale można z grubsza określić gdzie mogą przebywać ryby. Jaki gatunek i w jakiej strefie rzeki się znajduje. Czy to w zależności od pory roku,dnia,wysokości wody itp. Są koledzy na forum,którzy się specjalizują w połowach rzecznych,więc liczę na ich pomoc. Zapisane Grendziu Elivis ja się uczyłem rzeki z książki najpierw "Wędkarstwo rzeczne" Marka Szymańskiego - to jest elementarz, co prawda tam bardziej chodzi o drapieżnika, później to godziny rzutów nad brzegami, główkami, przysiekami itd itp. Wędkarze czy to gruntowi czy spławikowi nad wodą, każdy ma swoje teorie i taktyki, ja podglądam czasem i jak mi coś pasuję to papuguję, niestety odpuściłem sobie rzeki z 2 lata temu... Jak już jadę to tylko na spinning. Zapisane Ja polecam książkę Wacława Strzeleckiego pt. "Czytać w rzece rozumieć ryby" . Obowiązkowa lektura dla każdego łowcy w rzekach !! Zapisane Fajny realny rzeczny odrzański prawdziwy Zapisane StaśKlasyczny Feeder Ufff... temat rzeka. W tym roku po raz kolejny się przekonałem o nieprzewidywalności Wisły Dwa miejsca, których w ubiegłym latach były rynienki wyżłobione przez prąd wsteczny w tym roku zostały zasypane piachem i jest płycizna. Na prostce, gdze zawsze było dość głęboko pojawił się półwysep z piachu wychodzący w rzekę jakieś 20 metrów. W ogóle w tym roku, w miejscach dość głębokich, pojawiło się sporo blatów – również w okolicach ostróg. Teraz jest bardzo niski stan Wisły i wygląda ona zupełnie inaczej, niż rok temu podczas niskiego stanu wody. W tym roku pływałem kajakiem po warszawskim odcinku Wisły - na środku rzeki są szerokie i długie, głębokie na 10 centymetrów płycizny. Kajak szoruje po dnie. Gdzie szukać ryb? Ja szukam:1. leszcza (a) w rynnach żłobionych przez prąd wsteczny, znajdujących się dość blisko brzegu, (b) w dołkach, mniej więcej w połowie ostróg po stronie zapływowej (c) na napływie ostrogi prawie na jej główce (jeśli ostroga jest samotna).2. suma (a) w okolicach wypłaceń za ostrogami – głównie w zagłębieniach między ostrogą a wypłaceniem za szczytem ostrogi po stronie zapływowej (b) na średnio głębokich prostkach w pobliżu nurtu, (c) w rynnach z prądem wstecznym. (nie łowię suma na spinning, lecz stacjonarnie, na grunt)3. sandacza na spinning w nocy – (a) na napływach ostróg, chyba nawet głównie w miejscach płytszych, - (b) w dzień i w nocy – za przelewami. (c) podobno na opaskach, ale ja miałem zawsze słabe wyniki i w nerwice popadałem ze względu na ilość zaczepów i szczupaka – (a) u nasady ostrogi po stronie zapływu i w ogóle w dołkach zapływowych ostróg, (b) na wymywanych, wysokich brzegowo łukach rzeki – tam, gdzie brzeg jest mocno zarośnięty trawami, a w wodzie znajdują się jakieś zwalone drzewa, (c) w miejscach bogatych w roślinność podwodną – na 1 – 1,5 metrowych łąkach podwodnych, gdzie nurt jest dość spinning łowię przede wszystkim woblerami. Nie nastawiam się nigdy na klenie, jazie i brzany, więc ich nie szukam i nie potrafię stawiać hipotez, co do ich miejsca bytowania. Zapisane DarekZłów i wypuść, jeśli po polsku:catch and release, if you want. Dobre pytanie, a odpowiedź długa jak rzeka. Wszystko zależy którą rybkę szukamy. Łowie w małej rzece-no dobrze napiszę to Liswarta w jej górnym odcinku. Melioranci ją mocno poprostowali ale rzeka daje sobie radę. Poluje na jelce, płocie, klenie, wiosną szukam na spokojnych prostkach przy burtach (jazie) pod krzakami (klenie).Latem gdy przychodzi niska woda większość ryb chowa się w zbiornikach poniżej progów, natomiast gdy woda się podniesie chowają się pod warkoczami roślin, za kamieniami czy też innymi powrót ryb w miejsca spokojne i w miarę co napisałem to tylko ogólny by się odnieść do każdego gatunku wyniki ma wpływ poziom wody,jej temperatura,zawartość tlenu,dostępność pokarmu i wiele innych czasami przejść kilometr czy dwa i nie zobaczyć nawet ogona od ryby i to w miejscach w których wydaje się nam że tam pachnie kawałeczek dalej w mało atrakcyjnym miejscu (z naszego punktu widzenia i rozumowania) roi się od w jaki łowię przypomina raczej polowanie na upatrzoną lub wydłubywanie podkradnij się i złów,tak to wygląda. Zapisane Piotr Odgrzeję temat, bo temat główka na Odrze. Na rysunku pominąłem takie ryby jak płoć na naprądowej przy nurcie, leszcz na wleczonego przy nurcie, sandacz w dzień, szczupak na trupa z gruntu. Wymagałoby to osobnego komentarza do każdego że łowię ciężko, ponieważ szukam główek głębokich, z szybkim nurtem międzygłówkowym, z kamieniami na dnie, czyli ogólnie główek ciężkich do zaznaczyłem kilku punktów w samym nurcie rzeki, które obławiam w główki długie w nocy (a więc i duże klatki), w dzień preferuję od tego, co tutaj narysowałem, staram się łowić z brzegu i nie siadać na samej główce. Ale niektóre techniki połowu oczywiście wymagają łamania zasad. Do typowania główek jako najlepszych w rzekach żeglownych, wykorzystuję znaki nawigacji żeglugi śródlądowej (byłem kiedyś marynarzem, więc jest mi łatwiej).Reszta to doświadczenie. Zapisane *Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*Mirosław Mirku, napisów na zdjęciu nie da się odczytać. Za małe jest Zapisane Krwawy MichałPurple Life Matters OK Michale i dzięki za uwagę. Dla mnie są czytelne, bo sam je napisałem. Pomyślę jak to wykonać Zapisane *Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*Mirosław Zapisane Krwawy MichałPurple Life Matters Odgrzeję temat, bo temat główka na Odrze. Na rysunku pominąłem takie ryby jak płoć na naprądowej przy nurcie, leszcz na wleczonego przy nurcie, sandacz w dzień, szczupak na trupa z gruntu. Wymagałoby to osobnego komentarza do każdego że łowię ciężko, ponieważ szukam główek głębokich, z szybkim nurtem międzygłówkowym, z kamieniami na dnie, czyli ogólnie główek ciężkich do zaznaczyłem kilku punktów w samym nurcie rzeki, które obławiam w główki długie w nocy (a więc i duże klatki), w dzień preferuję od tego, co tutaj narysowałem, staram się łowić z brzegu i nie siadać na samej główce. Ale niektóre techniki połowu oczywiście wymagają łamania zasad. Do typowania główek jako najlepszych w rzekach żeglownych, wykorzystuję znaki nawigacji żeglugi śródlądowej (byłem kiedyś marynarzem, więc jest mi łatwiej).Reszta to opis i obrazek a gdzie na dużego leszcz w dzień Twoim zdaniem ? Zapisane Naprądowa przy nurcie tuż koło szczytu główki (ale zestaw musi być na szczycie przelewu a nie bliżej). Ale rzucasz w nurt z brzegu, prąd wody "wbije zestaw" pod kamienie. Opisywałem już swój sposób z efektem spadochronowym łowiąc zimą klenie. Zapisane *Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*Mirosław Fajnie by było jak gdzieś ktoś by zrobił jakiś słownik z obrazkami. Nadprądowa, opaska, ostroga, przy nurcie, koniec warkocza, przykosa. Mieszkam i łowie nad Wisłą koło Bydgoszczy a połowy tych terminów nie znam. Czy ktoś mógłby wkleić obrazek z dwiema główkami, prąd z prawej do lewej i narysować gdzie szukać leszcza, gdzie sandacza i czy jest różnica dzień czy noc w miejscówce? Zapisane W 1993 roku Pan Jerzy Komar popełnił taki Słownik Wędkarski. Jest tam trochę przeinaczeń, bo ja na przykład łachą nazywam wypłycenie pomiędzy główkami, a Pan Komar nazywa łachą starorzecze. Nie mniej, dobra pozycja. Zapisane *Jedynie upór i determinacja są wszechmocne*Mirosław

08/01/2020 04:23. Wiadomości Wędkarskie. Uchwałą nr 172/IX/2019 Zarządu Głównego Polskiego Związku Wędkarskiego z dnia 20 września 2019 r. zatwierdzono nowy Regulamin amatorskiego połowu ryb. Uchwała ta, a tym samym nowy Regulamin amatorskiego połowu ryb (dalej: „nowy RAPR” lub „nowy Regulamin”), weszła w życie 1 stycznia

Produkt niedostępny Powiadom mnie o dostępności tego produktu Opis Dostawa i płatność Opinie Opis Ze strony tytułowej: Oddajemy do rąk wszystkich miłośników wędkowania książkę uznaną przez najlepszych specjalistów za opracowanie klasy międzynarodowej, najdowcipniej i najinteligentniej napisany polski poradnik wędkarski. "Czytać w rzece, rozumieć ryby" Wacława Strzeleckiego to niezastąpiony podręcznik dla początkujących, a równocześnie zaskakująco odkrywcze dzieło dla wędkarzy nawet najbardziej zaawansowanych. Łowienie w rzekach i potokach może być znacznie bardzie satysfakcjonujące. Jest to trochę trudniejsze, niż łowienie w stawie czy jeziorze. Woda zazwyczaj jest płytka a nurt szybki, często można spotkać nisko wiszące gałęzie lub ostro zakończone, wystające skały. Łowienie ryb dla zdobycia pożywienia i dla przyjemności jest ponadczasowym zajęciem. Dla wielu, łowienie ryb jest bardzo prostym zajęciem, którego tajniki przekazywane są kolejnym pokoleniom. Odpowiednie umiejętności i wskazówki pomagają w złowieniu odpowiedniego gatunku ryby i znalezieniu najlepszego miejsca do wędkowania. Dostawa i płatność DOSTAWA Zamów do godziny 10:00, a Twoje zamówienie wyślemy najpóźniej w kolejnym dniu roboczym. W przypadku książki nowej termin ten może się wydłużyć o 2 dni robocze. FORMY DOSTAWY Paczkomat InPost 14,99 zł Kurier24 InPost 13,99 zł Kurier za pobraniem 23,99 zł Orlen Paczka 10,99 zł Kurier48 Poczta Polska odbiór w punkcie 12,99 zł Kurier48 Poczta Polska 12,99 zł Odbiór osobisty Lubień 0,00 zł Darmowa dostawa przy zamówieniu od 200 zł. FORMY PŁATNOŚCI online – szybkie transfery online - PayPal (należy wpisać e-mail odbiorcy: [email protected]) przelew tradycyjny płatność przy odbiorze gotówką lub kartą Opinie Nie dodano jeszcze żadnej opinii. Musisz być zalogowanym użytkownikiem, aby dodawać opinie o produktach. ZALOGUJ SIĘ Rok wydania: Rodzaj okładki: Miękka Uwagi: Brzegi stron zakurzone,pozółkłe, Oprawa lekko wytarta, Rogi oprawy trochę zagięte, TIN: T00858726 Rok wydania: Rodzaj okładki: Miękka Inne tego autora Inne tego wydawnictwa . 252 3 396 332 297 417 481 187

stanowiska ryb w rzece