Przenieś się do krainy spokoju dzięki tej podwójnej srebrnej zawieszce inspirowanej niebem na polu namiotowym, z jednym ażurowym krążkiem przedstawiającym namiot i gwiazdy. Ognisko ozdobiono pomarańczową cyrkonią sześcienną. Na drugim krążku znajduje się nocny krajobraz pokryty lśniącą błękitną i turkusową emalią symbolizującą wodę i nocne niebo z księżycem i
Dzisiaj chcemy zabrać Was do Rezerwatu Bory Tucholskie. Wycieczka rowerowa, o której Wam opowiemy to bardzo miłe wspomnienie ciepłego, słonecznego dnia, okraszonego „delikatnie” wielką trasa: Wycieczkę rozpoczęliśmy na polu namiotowym na którym mieszkaliśmy, w Małych Swornychgaciach (tutaj znajdziesz więcej info na ten temat). Od razu zachwycił nas poziom ścieżek rowerowych oraz sposób ich przygotowania dla turystów. Ścieżka, którą jechaliśmy do Chocimskiego Młynu wiodła wzdłuż drogi przez las, jednak była od niej oddzielona pasem zieleni. Towarzyszyły nam: niewielkie natężenie ruchu, poruszające się w głębi lasu zwierzęta i świeży zapach MłynPo chwili odpoczynku nad rzeką, obok starego młynu, ruszyliśmy dalej w kierunku miejscowości Swornegacie. Ścieżka rowerowa wiodła w większości również przez malowniczy las lub pola. Jeszcze raz warto podkreślić, że została świetnie Swornychgaciach postanowiliśmy zrobić sobie dłuższą przerwę i wybrać się popływać (również rowerkiem) po Jeziorze Karsińskim. Do wyboru mieliśmy kilka, całkiem nieźle zaopatrzonych wypożyczalni. Po wypłynięciu na jezioro, czas zaczął płynąć zupełnie inaczej. Obserwowaliśmy ptaki, zwierzęta podchodzące do brzegu. Mieliśmy możliwość zjeść małe co nieco. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy na niebie pojawiły się ogromne, burzowe chmury. Na szczęście zdążyliśmy dotrzeć do lądu zanim spadły pierwsze krople deszczu. W ostatniej chwili udało nam się schronić w pobliskiej restauracji, w której mieliśmy okazję przeczekać największą burzę wakacji czas na zastanowienie się, co dalej z naszą wycieczką. Niezależnie, czy wracalibyśmy przez Rezerwat Bory Tucholskie, czy tą samą drogą, pozostawał nam zbliżony dystans do przebycia. Dlatego też, jak tylko pojawiło się poburzowe, piękne słońce, postanowiliśmy jechać przejechaniu przez miejscowość żółtym szlakiem, odbiliśmy w kierunku Rezerwatu. Droga początkowo prowadziła nas wzdłuż jeziora, następnie przez pola, aż dojechaliśmy do pięknego lasu. Co ciekawe, ciężko było tutaj dostrzec pozostałości po niedawnym deszczu. Piasek owszem był wilgotny, jednak tylko zrobił na nas olbrzymie wrażenie. Dwa słowa, którymi najprościej można opisać klimat tego miejsca to Cisza i Spokój, pisane z wielkiej litery. Bez problemu można znaleźć w Tym lesie ślady dzikich zwierząt, wsłuchać się w pukanie dzięcioła i śpiew innych, malutkich ptaszków. Jest to miejsce nieskażone ludzką obecnością, niesamowicie czyste i naturalne. Na naszej trasie był jeszcze jeden punkt do odwiedzenia – około 600-letni Dąb się jednego – że po powrocie na pole namiotowe okaże się, że nasz „dom” odpłynął. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Co więcej, bardzo mili sąsiedzi schowali przed deszczem nasze suszące się ręczniki 🙂Bory Tucholskie to miejsce, do którego z pewnością kiedyś wrócimy. Bliskość natury, której doświadczyliśmy tutaj jest czymś niesamowitym. Jednak słowa mogą opisać może około 20-30% naszych wrażeń. Pozostała część pozostaje jedynie w głowie i sercu. Tak, sercu. Bory Tucholskie to miejsce, które pokochaliśmy. Pole namiotowe w Małych Swornychgaciach z pewnością będzie stałym miejscem na naszej podróżniczej mapie wyjazdu: lipiec 2016 Gdańska 19B, 83-047 Przywidz, tel./fax: (+48) 58 682 52 65, (+48) 602 623 091, biuro@camping.vti.pl. Zielona Szkoła. Biwaki. Boisko uniwersalne pozwala na grę w koszykówkę, siatkówkę oraz tenis ziemny. Dzieciom polecamy plac zabaw. Akceptujemy karty zniżkowe: Euro Mieszkając na co dzień pośród miejskiego gwaru, podczas urlopu pragniemy jak najbardziej zbliżyć się do natury. Wybieramy miejsca, w których czekają na nas malownicze krajobrazy, świeże powietrze i czyste zbiorniki wodne. Jedyną z takich lokalizacji jest Pojezierze Kaszubskie, gdzie corocznie wiele osób korzysta z uroków wypoczynku na polu namiotowym nad Jeziorem Przywidzkim. Okolica Jeziora Przywidzkiego zachęca do uprawiania aktywnej turystyki pod wieloma postaciami. Szlaki piesze oraz rowerowe wiodące przez pobliskie lasy zapewniają możliwość ciekawego spędzenia czasu dla całej rodziny. Ponadto liczne walory przyrodnicze i krajobrazowe terenu potwierdza objęcie go ochroną prawną, w postaci rezerwatu „Wyspa na jeziorze Przywidz”. Rezerwat powstał trosce o zachowanie starego naturalnego drzewostanu bukowo-dębowego oraz towarzyszących mu innych cennych gatunków flory. Jezioro Przywidzkie charakteryzuje się drugą klasą czystości wód, dzięki czemu kąpieliska nad jego brzegiem cieszą się dużym zainteresowaniem. Bazą turystyczną dla tego malowniczego terenu jest wieś Przywidz, na terenie której odnajdziemy liczne ośrodki wypoczynkowe oraz camping. źródło: wikipedia Co jeszcze spotkamy nad jeziorem Przywidzkim? Pole namiotowe nad jeziorem Przywidzkim to unikalne miejsce w całej okolicy, ponieważ zakwaterowanie na nim dostarcza największej dawki wypoczynku wprost na łonie natury. Położony tuż nad brzegiem zbiornika camping posiadam wiele miejsca przeznaczonego na rozbijanie namiotów. W każdym zakątku pola namiotowego można skorzystać z przyłącza elektrycznego. Ponadto wyznaczone są strefy, w których istnieje możliwość rozpalenia ogniska czy grilla. W razie niesprzyjającej aury można także skorzystać z zadaszonego miejsca, przeznaczonego na grillowanie. Wypoczynek na campingu nie wiąże się z brakiem dostępu do higieny, ponieważ łazienki z prysznicami i toaletami znajdują się w osobnym schludnym budynku. Camping posiada także infrastrukturę idealną dla miłośników aktywnego wypoczynku. Wśród jej elementów warto wymienić boisko wielofunkcyjne, przystosowane do gry w tenisa ziemnego, koszykówkę czy siatkówkę. Co więcej pole namiotowe zaopatrzone zostało we własne kąpielisko i miejsce do plażowania. Otoczona pomostem strefa do pływania posiada osobny wydzielony obszar, przeznaczony do bezpiecznej kąpieli dzieci. Na terenie ośrodka można także wypożyczyć sprzęt wodny, taki jak kajaki, rowery wodne czy łodzie wiosłowe. Korzystając z nich z pewnością nie będziemy się nudzić, ponieważ Jezioro Przywidzkie liczy sobie aż 4,6 km długości. Wypoczynek na Polu Namiotowym nad Jeziorem Przywidzkim to propozycja dla całej rodziny, gdyż zarówno starsi jak i młodsi znają tu zajęcie odpowiednie dla siebie. Dzieci pełne energii i chęci do zabawy z pewnością skorzystają z placu zabaw oraz trampoliny. Wczasy na polu namiotowym to wspaniała przygoda, podczas której mamy okazję zbliżyć się do natury i odpocząć od pędu codziennego życia. Jest to także propozycja atrakcyjna cenowo, zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci. Najmłodsi goście liczący nie więcej niż 4 lata biwakują z rodzicami bezpłatnie, zaś dzieci do lat 10 otrzymują 50% zniżki. Rabatami objęta jest także młodzież szkolna oraz studenci, którzy za pobyt zapłacą 90% normalnej ceny. Woodstock 2013 Parking przy polu namiotowym, czy jest płatny? 2013-07-05 22:42:02; Pełnoletność na polu namiotowym? 2008-06-30 20:15:52; Czy to dobry pomysł, żeby jechać na fesfiwal i spać w hostelu zamiast na polu namiotowym? 2017-05-05 20:49:04; W jakim wieku można samemu wynająć miejsce na polu namiotowym i spać tam samemu? 2020 Mimo że to nasi najbliżsi sąsiedzi, Niemcy nie są oczywistym celem wyjazdów wakacyjnych. Coraz częściej przekonujemy się jednak, że mają do zaoferowania wiele atrakcji. Słyną także ze świetnie przygotowanych tras rowerowych. Poszukując więc celu na niedługi wypad rowerowy z dziećmi, wybraliśmy wyspę Rugię na Morzu rowerowych szlaków jak pajęczyna oplata wyspę. Niemców jeździ tam mnóstwo, ale turyści zagraniczni, w tym Polacy, częściej wybierają bardziej popularny Bornholm. Nas Rugia zdecydowanie zauroczyła. Wystarczy przejechać ok. 3-kilometrowy most, by znaleźć się pośród sielskiego rolniczego krajobrazu. Niezwykle urozmaicona linia brzegowa, zatoczki, kredowe klify, rybackie wioski, nadmorskie kurorty - długo by wymieniać, co tworzy klimat wyspy, bo jest bardzo różnorodna! Ponieważ poszukując przed wyjazdem informacji o Rugii, najbardziej brakowało nam praktycznych wskazówek, postaramy się w naszej relacji podać także jak najwięcej takich pierwszy, 29 sierpnia 2016 roku, 50 km, Altefähr - Neuendorf k. PutbusDzień wcześniej docieramy późnym wieczorem z Polski na pole namiotowe Altefähr (zaledwie 2 godziny od granic Polski), częsty punkt startu wypraw rowerowych po Rugii ( Jesteśmy po na recepcji nikogo nie ma, więc sami musimy podnieść sobie szlaban i po wjeździe poszukać kwartału przeznaczonego na namioty (resztę zajmują przyczepy kempingowe). Dopiero rano przed wyjazdem regulujemy rachunek (24,50 euro za 4 osoby). Altefähr znajduje się już na wyspie, kilka kilometrów od słynnego mostu o długości 2831 m, oddanego do użytku w 2007 roku. W zasadzie są dwa obok siebie – ten wcześniejszy i krótszy pochodzi z 1936 roku. Ponad cieśniną Strelasund łączą Rugię z miejscowością Stralsund, której zabytkowa zabudowa widoczna jest z wyspy. Cel warty wizyty, gdy mamy więcej czasu. Dzieci na pewno zachwyci oceanarium. My woleliśmy skupić się na samej Rugii. Chcieliśmy objechać ją naokoło w maksymalnie 5 dni. Dzienne zakładane przez nas odcinki to ok. 50 kilometrów. Niby niedużo, ale dla 11-latki i 8-latka to poważne wyzwanie. Póki co zasypiamy przy dźwiękach piorunów i w ulewnym deszczu, mając nadzieję, że burza zwiastuje zmianę pogody jedynie na 29 sierpnia, to właściwy dzień rozpoczęcia naszego rowerowania. Dopakowujemy ostatnie sprzęty do sakw i ruszamy w drogę, samochód zostawiając na polu namiotowym Altefähr (O TYM JAK SPAKOWALIŚMY SIĘ NA WYPRAWĘ ROWEROWĄ CZYTAJ TUTAJ).Interesujący nas szlak rowerowy Eurovelo 10, którym można objechać wyspę naokoło, przebiega tuż obok kempingu. Już wcześniej podjęliśmy decyzję, że pokonany go odwrotnie niż wskazówki zegara. Taki kierunek wydaje nam się logiczniejszy ze względu na nagromadzenie wielu atrakcji turystycznych po wschodniej stronie wyspy (do nich woleliśmy dotrzeć w pierwszej kolejności, gdyby sił nie starczyło na resztę). Zanim zorientujemy się w systemie oznaczania szlaków i zakupimy mapę, pierwsze kilometry wcale nie są dla nas takie oczywiste. Teraz już wiemy, że jeśli chcemy być wierni trasie, bezwzględnie musimy trzymać się znaczków Rügen Rundweg, a przy skrzyżowaniach szlaków, gdzie ich nie znajdziemy (rzadkie mimo wszystko przypadki), musimy posiłkować się mapą Fahrradkarte Rügen&Hiddensee (naszą zakupiliśmy dopiero po 45 km w Putbus w informacji turystycznej, czynnej do Mapa zdecydowanie ułatwiała orientację w terenie. Ci, którzy map papierowych nie uznają, mogą załadować sobie trak GPS z oficjalnej strony szlaku każdym razie żeby rozpocząć naszą trasę, musieliśmy cofnąć się do punktu wyjścia, czyli mostu (kierunek Stralsund). Przejeżdżamy pod nim i tam dopiero mamy rowerowe rozwidlenie – w jedną stronę w kierunku stałego lądu, w drugą – na Altefähr Banhof. Po przejechaniu pod wiaduktem kolejowym wbijamy się wreszcie w szlak rowerowy z dala od dróg samochodowych, za to wzdłuż brzegu z widokiem na wodę. To dla nas mimo wszystko zaskoczenie – spodziewaliśmy się wyasfaltowanej ścieżki, podobnej jak na naszej wycieczce rowerowej wzdłuż Dunaju, a na Rugii mamy nierzadko do czynienia z dróżkami polnymi, często na jedno koło (przyczepki rowerowe mogą mieć kłopot, żeby przejechać). Ale chyba w tym właśnie tkwi urok szlaku rowerowego dookoła Rugii – jest bardzo różnorodny, często pofałdowany, na pewno nie nudny. Może stać się wyzwaniem dla najmłodszych użytkowników rowerów, przejechaniu którego towarzyszy ogromna satysfakcja. Wbrew pozorom dominującym widokiem wcale nie jest woda, tylko pola uprawne w ciepłych kolorach. Obserwując pracę maszyn rolniczych, jemy drugie śniadanie na ławce ustawionej specjalnie dla rowerzystów przy szlaku. Kilka kilometrów dalej jest też i przystań jachtowa - w Puddemin, z zacumowanymi luksusowymi jachtami w marinie. Przejeżdżając przez miasteczka nie możemy się nadziwić, że większość domów ma dachy kryte strzechą, nawet te nowe i całkiem współczesne. Odpoczynkiem od wysiłku dla nóg może być wspinaczka na przedziwny okaz drzewa – złożonego z kilku pni i niezwykle rozgałęzionego. Kilometry nie dłużą się nam wcale... Największą atrakcją na trasie podczas pierwszego dnia wycieczki jest miasteczko Putbus - „białe miasto”, nazywane tak ze względu na niezwykłą zabudowę neoklasycystyczną w kolorze białym. Pomysłodawcą takiego założenia architektonicznego był książę Wilhelm Malte I Putbus. Budynki pochodzą z początku XIX wieku. Do dzisiaj można podziwiać okrągły rozległy plac Circus, rynek z ratuszem i teatrem (jedynym na Rugii), oranżerię oraz kościół pałacowy. Sam pałac niestety się nie zachował – jako niszczejący obiekt został rozebrany w latach 60. Jego wspaniałości możemy się domyślać po ogromnym parku. Na tyłach kościoła spotkamy ciekawe okazy leśnych zwierząt, które można obserwować zza ogrodzenia. W Putbus znajdziemy kilka skromnych knajpek. Skorzystaliśmy z usług taniej pizzerii (14 euro za rodzinę) niedaleko punktu informacji turystycznej, gdzie zakupiliśmy wreszcie mapę. Ponieważ na liczniku mieliśmy już ponad 45 km, zdecydowaliśmy się zanocować w okolicy. Okazało się jednak że polecany przez panią z informacji kemping w miejscowości Lauterbach jest przeznaczony jedynie dla kamperów i właścicieli przyczep kempingowych. Mimo że pusty po sezonie, ze względu na nieustępliwość pani recepcjonistki pozostał dla nas niedostępny. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – dopytując o możliwość noclegów w okolicznych domach (z symbolem Zimmer frei), trafiamy w Neuendorf na niedrogi pokój (45 euro za 4 osoby) i w pierwszy dzień naszej podróży wysypiamy się na wygodnych drugi, 30 sierpnia 2016 roku, 37 km, Neuendorf k. Putbus - ProraRozmieszczenie kempingów dość mocno determinuje nasze dzienne przebiegi. Trzeba zawczasu przemyśleć, gdzie będziemy spać. Jeśli nie chcemy nocować na dziko, nie możemy beztrosko pokonywać kilometrów i dopiero wieczorem zastanawiać się, które pole namiotowe wybrać. Na pewnych odcinkach nie ma ich wiele, a 10, 20, a czasami nawet 50 kilometrów, to spora różnica dla małolatów. Tym bardziej jeśli oprócz pokonywania kilometrów na rowerze, chce się także po drodze coś pozwiedzać. Kolejny dzień mamy mieć szczególnie wypełniony atrakcjami: Sellin, Binz i Prora oferują aż zanadto możliwości. Decydujemy się więc na przejazd części trasy kolejką, która jest ciekawostką samą w sobie. „Szalony Roland” kursuje na trasie Lauterbach – Putbus – Binz - Jagdschlos – Sellin – Göhren (po drodze jeszcze kilka innych pomniejszych stacji). Jest to wąskotorowa ciuchcia ciągnięta przez parowóz. Trochę przypomina naszą bieszczadzką kolejkę. Co dla rowerzystów najważniejsze – ma przystosowany do przewozu rowerów wagon na końcu składu (przewóz 1 roweru – 2 euro). Postanowiliśmy pokonać Szalonym Rolandem trasę od Putbus do Sellin (cena 18 euro za 4 osoby z rowerami). Z Lauterbach pierwszy kurs ruszał dopiero po a z Putbus już o Woleliśmy wyjechać wcześniej, dojeżdżamy więc te kilka kilometrów od miejsca noclegu rowerami na dworzec w Putbus. Jesteśmy już nieco po sezonie, więc możemy sobie wybrać dowolne miejsce w wagonach – razem z nami tylko kilka osób postanowiło tak wcześnie ruszyć w trasę. Najlepiej odnaleźć otwarty wagon, bo przebywając w nim, poczujemy klimat przejazdu parowozem. Słychać charakterystyczne pufanie, gwizdy i świsty. Tempo zawrotne – 25 kilometrów pokonujemy w godzinę. Wysiadamy w Sellin Ost, ostatniej stacji tej miejscowości, skąd najbliżej nam do głównej atrakcji, dla której tu się znaleźliśmy – do najsłynniejszego widoku w Rugii: na molo w Sellin z charakterystyczną restauracją na palach. Właśnie takim obrazkiem foldery turystyczne zachęcają do odwiedzin wyspy. Na dół prowadzi kilkadziesiąt schodków, a na końcu czeka kapsuła, w której odważni mogą zanurzyć się w głębiny morza, by obserwować życie morskie. Dookoła rozstawiono pomalowane na biało kosze wiklinowe, w których można rozkoszować się urokami plażowania. W sąsiedniej miejscowości, Binz, kosze są żółte. Tam molo, mimo że ładne, jest mniej imponujące, więc turyści zachwycają się bardziej zabudową kurortową głównego deptaka. Nas zauroczyła atmosfera miejsca wypoczynku z ławeczkami, fontannami, placami zabaw i mostkami tam, gdzie szlak rowerowy w Binz spotykał się z jeziorem, na mapie oznaczonym jako Schmachter See. Odpoczynek był dzieciom potrzebny, bo trasa z Sellin do Binz wiodła wcale niełatwymi podjazdami przez leśne ścieżki. Tym bardziej deprymujące, że dzieciaki miały świadomość, że chwilę wcześniej pokonały tę trasę pociągiem – w odwrotnym kierunku. Posapywania Rolanda było zresztą słychać pośród drzew. Nie dały się niestety namówić na odbicie 1,5 km w jedną stronę do zamku myśliwskiego w Granitz, który stanowi jeden z najczęściej odwiedzanych na Rugii obiektów. Na wieży mieści się platforma widokowa, z której można podziwiać okoliczne krajobrazy. Trzeba przyznać, że kurorty Rugii mają bardzo przyjazną atmosferę. Nie czuje się tłoku i jarmarku różności jak na polskim wybrzeżu. To też jedyne miejsca, gdzie spotykamy kilkoro polskich turystów. Z Binz do Prory wiedzie bardzo przyjemna ścieżka rowerowa. Tam czekają na nas dwie niezwykłe atrakcje turystyczne. Jedna prowadzi nas poprzez korony drzew charakterystycznych dla wyspy lasów bukowych. Dość trudno tam trafić – trzeba odbić ze ścieżki rowerowej w lewo, kierując się za znakami „Naturerbe Zentrum Rügen” (wstęp: 21 euro bilet rodzinny, Zostaniemy doprowadzeni przez las do nowoczesnego ośrodka przyrodniczego, otwartego dla zwiedzających w 2013 roku, skąd rusza powietrzna trasa systemem kładek. Niezapomniane wrażenie, szczególnie jeśli spróbuje się przejść tory przeszkód przygotowane dla tych, którym samo przebywanie tak wysoko nad ziemią nie wystarcza. Ostatecznie spiralną platformą widokową w kształcie gniazda orła osiągamy najwyższy punkt – ponad lasami widać morze i drzewa u naszych stóp. Ale i tak najważniejszy w Prorze jest kompleks – widmo. Według nas najbardziej niezwykłe miejsce na całej wyspie. Nazistowski ośrodek wypoczynkowy, budowany w latach 30., który nigdy nie został ukończony. Aż do teraz. Schronisko młodzieżowe, muzea, luksusowe apartamenty - takie pomysły mają Niemcy na zagospodarowanie budynków sprzed kilkudziesięciu lat. Większość z nich jednak stoi pusta i ciągnie się na długości 4,5 km tuż przy plaży. Przy jednym z nich usytuowano kemping, dość jednak drogi i – mamy wrażenie – z dziwną energią roztaczającą się wkoło. Naprawdę czujemy się nieswojo i ostatecznie lądujemy na Camping Meier ( koszt: 30 euro / 4 osoby). To był kilometrowo najkrótszy dzień w czasie naszej wycieczki, ale zdecydowanie obfitujący w najwięcej wrażeń. Dzień trzeci, 31 sierpnia 2016 roku, 52 km, Prora – Drewoldke k. AltenkirchenWyjątkowo szybko nam kilometry umykają tego dnia, a to za sprawą po części planowanych, a po części nie, skrótów. O ile przez Prorę i tuż za Prorą prowadzi bardzo przyjemna ścieżka rowerowa wśród lasów, to w okolicach Neu Mukran musimy się zderzyć z odgłosami i widokami przemysłowego miasta. Mimo to ten, a szczególnie dalszy odcinek nie jest najgorszy – wiedzie co prawda wzdłuż drogi, ale po asfaltowej ścieżce. W okolicach Sassnitz mamy nie do końca planowane zboczenie ze ścieżki, dzięki czemu udaje się zobaczyć starą część miasta i nowoczesny port, z którego odpływają statki do Szwecji (wydaje się, że właściwa ścieżka rowerowa omija centrum, ale nie jesteśmy do końca pewni). Na właściwy szlak trafiamy z powrotem koło kościoła. Spieszno nam już do Jasmundzkiego Parku Narodowego z widokami na kredowe klify. Najpierw musimy się jednak zderzyć z brutalną rzeczywistością brukowanej leśnej ścieżki rowerowej wznoszącej się mocno pod górę. Z sakwami jechanie taką trasą jest mordęgą. Na obrzeżach Sassnitz podejmujemy więc bolesną, ale w pełni świadomą tym razem decyzję – omijamy najgorszy odcinek trasy i kierujemy się na Königsstuhl, najsłynniejszą skałę kredową parku o wysokości 118 m zwykłym asfaltem. Zamiast 13 km robimy 6. Co nie znaczy, że mamy dużo łatwiej. Przemierzamy bowiem najbardziej górzystą część wyspy. To właśnie w tej okolicy, po prawej stronie od drogi, wznosi się najwyższy punkt Rugii, góra Piekberg o wysokości 161 m Że niby niewiele i co to jest? Spróbujcie założyć sobie na rower dwie sakwy przednie, dwie tylne, dopiąć 4-osobowy namiot i wtedy porozmawiamy :) Najsłynniejsze pasmo kredowego wybrzeża można zwiedzać na dwa sposoby: poprzez wejście do Zentrum Königsstuhl po wykupieniu biletu (17 euro bilet rodzinny, albo udając się ścieżką spacerową wzdłuż wybrzeża (można już od Sassnitz). W pierwszej opcji mamy możliwość podziwiania widoków morza z platformy widokowej, ale samej najsłynniejszej skały, czyli „królewskiego tronu”, z tej perspektywy nie zobaczymy. Natomiast ze ścieżki, przy której usytuowane są inne punkty widokowe – owszem. Na chwilę porzucamy nasze rowery (wstęp z rowerami na klify wzbroniony!) i udajemy się na krótki ok. 1,5-kilometrowy spacer do punktu Victoriasicht. Widoki przepiękne, ale jeszcze większe wrażenie robi na nas las bukowy porastający klify. Z Jasmundu wreszcie zaliczamy zjazdy w dół, prosto do Ranzow, gdzie na terenach przyzamkowych mieści się pole golfowe. Przyjemna jazda dostępnymi dla ruchu samochodowego drogami, w opcji bez samochodów – tak spokojnie jest do czasu aż nie wjeżdżamy na główną drogę i zachłyśnięci pędem podczas zjazdów, przegapiamy odbicie z niej na ścieżkę rowerową – prawdopodobnie w Nimperow. Szkoda, bo wyjechaliśmy od razu w Glowe, jednej z większych miejscowości na trasie, omijając niestety zamek Spycker, który wydawał się sporą atrakcją. Cóż, musieliśmy się zadowolić pizzą. Popołudnia tradycyjnie wykorzystywaliśmy na większy posiłek. Podobnie jak o kempingach, tak samo o obiedzie musieliśmy myśleć zawczasu, bo miejscowości z restauracjami, a nawet z większymi sklepami, nie było na wyspie wcale tak wiele. Drugie śniadania lubiliśmy jeść przy supermarketach ze stolikami kawiarnianymi na zewnątrz i udało nam się to jedynie w Sellin, Sassnitz i Gingst. Obiady zjedliśmy w Putbus, Glowe i Wiek. Wąskim pasem wybrzeża (sama przyjemność jazdy asfaltową ścieżką rowerową w lesie) wzdłuż wypoczynkowych miejscowości docieramy na nocleg na kempingu Drewoldke ( 21 euro za 4 osoby). Tym razem do wyboru mamy aż kilka kempingów położonych niedaleko siebie. Drewoldke wydaje się najprzyjemniejszy, położony jest tuż przy czwarty, 1 września 2016 roku, 51 km, Drewoldke – SchaprodeLedwo co ruszamy, a tu taka atrakcja! Jak gdyby nigdy nic przy szlaku stoją w kręgu kamienie – to groby z epoki brązu. Zapewne z czasów, gdy wyspa była pod władaniem słowiańskich Ranów. Dopiero książę duński w XII wieku ją sobie podporządkował, wprowadzając chrześcijaństwo. Nasz cel na dzisiaj to Kap Arkona, czyli najdalej na północ wysunięty punkt wyspy. Dla Niemców Kap Arkona to jak Nordkapp dla Norwegii. Gdy widzimy przy trasie osobliwą reklamę w kształcie roweru, wskazującą kierunek, gdzie można zobaczyć najpiękniejsze widoki na kredowe klify przylądka, dajemy się skusić. Tak mieszkańcy miejscowości Vitt zachęcają, by zajrzeć do ich wioski. Znajdziemy tam kamienistą plażę, port rybacki, domy kryte strzechą oraz bary, w których menu jest świeża ryba. Chyba najbardziej klimatyczna wioska wyspy! I to z jakimi tradycjami! Już w X w. istniał tu port, a przez wiele lat mieszkańcy trudnili się rybołóstwem. Łodzie z sieciami można zobaczyć wyciągnięte na brzeg, zapewne po porannym połowie. Zdecydowanie warto zboczyć ze szlaku rowerowego, by tutaj dotrzeć. Jeśli byśmy tego nie zrobili, z wioski Vitt zobaczylibyśmy jedynie kościół, biały oktagonalny budynek kryty strzechą z XIX wieku, usytuowany przy szlaku. Choć trzeba przyznać również warty odwiedzin. Przy kościele szlak rowerowy dookoła Rugii chce nas poprowadzić na Arkonę przez miejscowość Putgarten, ale zdecydowanie bardziej warto obrać ścieżkę wzdłuż wybrzeża. Już z daleka widzimy wieże latarni, z których jedna - kwadratowa - pochodzi z XIX w., a nowsza - z 1905 roku (w jednej z nich urządzono pałac ślubów!). Niedaleko jest jeszcze trzecia – to wojskowa wieża nawigacyjna. Teren przylądka był w czasach pogańskich trudnym do zdobycia grodem, w nowszych - został przejęty przez wojsko i na jego terenie wybudowano system bunkrów (z lat 30. XX w. oraz czasów NRD). Obecnie mieszczą się w nich galerie sztuki. To jeden z piękniejszych dni na szlaku z widokami na morze. Za Arkoną mamy punkt widokowy, gdzie morze możemy podziwiać z góry lub zejść schodkami na plażę. Kawałek dalej złocisty piasek jest tak kuszący, że postanawiamy porzucić nasze rowery wraz z sakwami i udać się na piknik na plaży z jedynie niezbędną porcją jedzenia. Zabawa w piasku to dla dzieci raj! Niestety dłuższy postój spowodował, że musimy skorygować plany i odpuścić objazd kawałka półwyspu Wittow (z Gramtitz od razu kierujemy się do Kuhle, porzucając część trasy wiodącej do Dranske). Obok budynku najstarszego pubu na wyspie wjeżdżamy w przepiękną ścieżkę wzdłuż zatoki. Ale co to? Nad wodą latają wielkie kolorowe motyle! To kitesurferzy uczący się pływać w szkółkach zlokalizowanych w okolicach miejscowości Wiek. Przez moment zastanawialiśmy się, czy nie zmienić formy aktywności. Zachodnie wybrzeże Rugii to raj dla kitesurferów. Szkółki dla rozpoczynających przygodę z kitem znajdują się nie tylko w Wiek, ale także w Schaprode i Suhrendorf. Kitesurferzy z Polski przyjeżdżają na Rugię specjalnie dla znakomitych miejscówek na uprawianie tego sportu. Najważniejszą budowlą w Wiek jest ceglany kościół, a najbardziej urokliwym miejscem zaciszna marina z dwoma basenami portowymi. Jak wszędzie na Rugii, cumują tam jachty w dużej ilości. Z widokiem na nie zjedliśmy obiad, a potem desery (46 euro). Tego dnia mamy ochotę na trochę szaleństwa kulinarnego. Postój przedłuża się i w tym czasie wspaniała słoneczna i ciepła pogoda zmienia się nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki: przychodzi wiatr, zimno i deszcz. Szybko więc pokonujemy kolejne kilometry do przeprawy promowej Wittower Fähre (7,30 euro za 4 osoby i rowery, Zaledwie 10 minut na wodzie i już pedałujemy po drugiej stronie. Na szlaku rowerowym dookoła Rugii jest jeszcze druga przeprawa (k. Moritzdorf) – wiosłowa! Obsługują ją ponoć ojciec z synem od wielu lat. Ponieważ wybraliśmy w drugim dniu jazdy „Rolanda Szalonego” zamiast przeprawy, nas ta atrakcja niestety ominęła. Bez zbędnych przystanków z towarzyszącą nam już do wieczora mżawką i ponurą aurą dojeżdżamy do pola namiotowego w Schaprode, (21 euro). Dzień piąty, 2 września 2016 roku, 52 km, Schaprode – AltefährOstatni dzień pedałowania na wyspie. Myślami już jesteśmy na polu namiotowym, więc motywacja do szybkiej jazdy mocno wzrasta wśród uczestników wycieczki. Tym właśnie chyba muszę wytłumaczyć brak wspomnień co do charakteru trasy i atrakcji po drodze. Zostały w głowie tylko pojedyncze obrazy, jak ten z wioski, w której napotykamy samoobsługowy sklep z płodami rolnymi i jajkami wystawionymi na czymś w rodzaju kredensu. Zapłatę wrzuca się do puszki. W innym miejscu przed domem urządzono pchli targ. Wazoniki, książki, puzderka i inne drobiazgi można nabyć za grosze. Szkoda, że miejsca w sakwach mamy niewiele... Najwięcej wrażeń tego dnia dostarcza jednak Rügen Park w Gingst (usytuowany przy trasie), czyli park miniatur i lunapark w jednym ( Mamy zasadę w naszych podróżach, że na ich końcu czeka na dzieci jakaś atrakcja. Dzięki temu wzrasta im motywacja do wysiłku i znoszenia niewygód podczas spania pod namiotem. Rügen Park doskonale wpisywał się w tę naszą ideę (9,40 euro za dorosłego i 2 – 7,40 za dziecko – cena zależna od wzrostu!). Po terenie parku obwozi nas najpierw kolejka, a potem jeszcze raz już na nogach przemierzamy ścieżki, by przyjrzeć się z bliska wszystkim miniaturom: koloseum, krzywa wieża w Pizie, Biały Dom, Tadź Mahal... Jest ich wszystkich 100, a do tego 17 atrakcji typowych dla parku rozrywki: tyrolka, wielka gumowa piłka do skakania, zjeżdżanie na wycieraczkach na ogromnej zjeżdżalni czy wyciągarka do łodzi, które potem z impetem wpadają do wody. Ze względu na ilość kilometrów oraz czas spędzony w Rügen Park świadomie odpuszczamy objeżdżanie półwyspu Ummanz i kierujemy się prosto na pole namiotowe. Jeszcze tylko ostatni odcinek wzdłuż morza i już wrzucamy sakwy do bagażnika samochodu, który zostawiliśmy na polu namiotowym. Do Polski ruszymy kolejnego dnia rano. Podsumowanie Przez 5 dni przejechaliśmy 240 km, codziennie ok. 50 km (jeden odcinek 25 km kolejką). Część trasy wiodącej dookoła Rugii pominęliśmy. Oficjalne strony podają całkowitą długość szlaku jako 275 km. Zazwyczaj dzieli się go na 5 etapów. Gdybyśmy jednak chcieli zwiedzić wszystkie atrakcje po drodze, musimy zarezerwować na wycieczkę zdecydowanie więcej czasu! Szlak wcale nie jest łatwy: na trasie jest sporo górek i nie zawsze biegnie wygodną asfaltową ścieżką. To, co naszym zdaniem jest największą zaletą, to różnorodność krajobrazów i atrakcji po drodze, na stosunkowo niedużym kilometrażu. Wygodne jest to, że robimy pętlę wokół wyspy, dzięki czemu wracamy do auta i nie musimy kombinować, jak przewieźć rowery w miejsce, gdzie zostawiliśmy samochód. Wyjazd miał miejsce w sierpniu 2016 roku. Uczestnicy: mama Kamila, tata Darek, dzieci: Dominika, lat 11 i Jędrek, lat 8. Nasze dzieci w odzież na wyjazd wyposażyła marka Regatta. Opłaty na polu namiotowym za dobę: osoba 20PLN, przyczepa kempingowa 25 PLN, samochód kempingowy 25 PLN, drewno na ognisko 40 PLN/wkład, przyłącze do prądu ryczałt 15 PLN. Zapewniamy ciepłą wodę i prysznic dla każdego. W ofercie posiadamy Apartamenty 2-osobowe oraz 3-osobowe. Do każdego Apart
Podziel się na:W dobie telewizji i Internetu, gdzie jesteśmy masowo zasypywani informacjami oraz przez pęd życia codziennego, człowiek potrzebuje odpoczynku, zatrzymania się na chwilę i cieszenia się życiem. Jednym z najlepszych sposobów na wyciszenie i przebywanie z naturą są wakacje spędzone na campingu wśród lasów i pól. Gdy już zdecydujecie się na spędzenie wolnego na łonie natury, przychodzi myśl co zabrać ze sobą i jak się przygotować na taki wyjazd, aby nie okazał się kompletną porażką. Aby ułatwić Wam proces planowania przygotowaliśmy listę punktów, które warto ustalić przed wyjazdem. (Czy macie swoje sprawdzone rady na wakacje campingowe?)Wakacje na campingu 1. Zdecydujcie, gdzie planujecie biwakowaćNa samym początku zdecydujcie, gdzie chcecie jechać na wakacje. Miejsc do wyboru jest dużo. Zarówno w górach, nad morzem, na mazurach, za granicą, jak i kilka kilometrów od miasta będzie świetnym pomysłem na spędzenie trochę wolnego czasu z dziką przyrodą. Jeśli już wiemy, jaki kierunek obieramy, najlepiej zarezerwować sobie miejsce campingowe na polu namiotowym, aby nie wprowadzać nerwowej atmosfery spowodowanej brakiem miejsca do biwakowania. W sezonie letnim dużo turystów korzysta z takiego rodzaju odpoczynku. Więcej ciekawych informacji dotyczących najlepszych miejsc na camping w Europie znajdziecie w naszym artykule - Camping wiosną. 2. Zdecydujcie, z kim chcecie biwakowaćW zależności od tego czy planujecie wyjazd z rodziną i przyjaciółmi lub samotny wyjazd jak najdalej od miasta, będziecie musieli inaczej zaplanować pobyt. Jak przygotować się na biwakowe wakacje? Jeśli wybieracie wycieczkę ze znajomymi, musicie pomyśleć o atrakcjach odpowiednich dla każdego z osób biorących udział w campingu. Możecie wcześniej zaplanować, co będziecie robić każdego dnia. Nawet jeśli chcecie spędzić czas sam na sam z naturą, warto przygotować listę rzeczy, które chcecie zrobić. Wycieczkę można zacząć od zwiedzania pobliskich atrakcji turystycznych i większych miast, czy wycieczki rowerowej, a skończyć na ognisku i śpiewaniu piosenek do białego rana. Możliwości na spędzenie wakacji campingowych jest Pole namiotoweKażde pole namiotowe jest inne i niepowtarzalne. Niektóre z nich mają wiele udogodnień, podczas gdy inne mogą mieć bardziej surowe warunki noclegowe. Kilka pytań, które warto zadać z wyprzedzeniem: Czy będzie dostęp do wody pitnej? Czy będą dostępne łazienki z prysznicami? Miejsce, gdzie będzie można umyć naczynia? Czy na miejscu jest możliwość kupienia drewna opałowego? Czy obowiązują ograniczenia przeciwpożarowe? W większości przypadków informacje te można znaleźć na stronie internetowej pola campingowego. Jeśli nie, zadzwońcie do biura campingu i porozmawiajcie jednym z gospodarzy o tym, czego można się Przemyślane pakowanieWyjazdy na camping wymagają zabrania ze sobą dużej ilości sprzętu i akcesoriów. Najlepiej przygotować się na to, że musimy być samowystarczalni w tych dniach. Będzie potrzebny sprzęt do gotowania, odpoczynku, schronienia się i różnych innych czynności. Trzeba jednak spakować się tak, aby ograniczyć ryzyko wzięcia rzeczy zupełnie zbędnych na polu namiotowym. Należy pamiętać, że im lepiej przemyślane i zorganizowane pakowanie, tym mniej niepotrzebnego stresu na wakacjach Prognoza pogodyPrzed wyjazdem konieczne jest sprawdzenie prognozy pogody i spakowanie się odpowiednio do warunków atmosferycznych, jakie prawdopodobnie będą panować na wyjeździe. Pamiętajcie, że pogoda jest zmienna i lepiej przygotować się na to, że pogoda będzie mniej sprzyjająca, niż zapowiadają ObozowiskoJeżeli zdecydowaliście o miejscu, gdzie pojedziecie na wakacje, zostaje pytanie co zabrać na campingową przygodę. W przypadku, gdy wybieracie nocleg w namiocie, musicie kupić lub pożyczyć odpowiedni namiot. Najlepiej, żeby był większy, niż wydaje wam się potrzebny, ponieważ oprócz Was będą tam również wasze rzeczy, które będziecie chcieli schować. Jeśli nigdy nie składaliście namiotu, warto poćwiczyć rozkładanie i składanie go. Może to być przydatne, zwłaszcza gdy pożyczacie namiot – zweryfikujecie od razu, czy posiada on wszystkie części i nie jest uszkodzony. Po przyjeździe na miejsce najlepiej rozbić obóz od razu. Wybierzcie miejsce, które jest w miarę płaskie i nie znajduje się pod drzewem (w czasie burzy może to być bardzo niebezpieczne). Przed rozłożeniem namiotu należy zebrać z tego miejsca większe kamienie i szyszki, zwłaszcza gdy nie zabraliście ze sobą karimaty lub materaca dmuchanego. Dla większego komfortu, izolacji termicznej i ograniczenia bólu kręgosłupa lepiej wziąć ze sobą karimatę, matę samopoziomującą lub materac dmuchany. Musicie zdecydować, która opcja będzie dla Was najlepsza. Kolejnym obowiązkowym akcesorium, bez którego nie obejdą się wakacje campingowe, jest śpiwór. Musi on być odpowiednio dostosowany do pogody. Lepiej kupić cieplejszy śpiwór, gdyż noce potrafią być chłodne nawet latem. Dla większej wygody podczas snu można przygotować poduszkę lub zrobić ją z grubszej elementem przygotowania obozowiska jest oświetlenie. Koniecznie zabierzcie ze sobą latarki i czołówki, aby po zmroku można było spokojnie poruszać się po ciemnym terenie. Sprawdźcie, czy w waszym namiocie można powiesić lampę do oświetlenia go. Przy pakowaniu wrzućcie do torby kilka dodatkowych baterii lub akumulatorów wielokrotnego użycia, żeby nie zabrakło światła na biwaku. Podczas wakacji campingowych będziecie tęsknić za podstawowymi meblami. Posiadanie krzesła i stołu, miejsca, na którym będzie można odstawić herbatę i przygotować posiłki zdecydowanie ułatwi życie na łonie natury. To świetny sposób, aby sprawić, że osoby biwakujące poczują się trochę bardziej, jak w domu. Opcjonalnie warto zabrać ze sobą plandekę lub matę przeciwdeszczową, gdy prognoza pogody przewiduje opady deszczu. Warto zabrać żagiel lub parasol przeciwsłoneczny, gdy w słoneczne dni pobliżu nie będzie żadnego zacienionego miejsca. Podczas pakowania warto pamiętać, że na biwaku przyda się podstawowy zestaw narzędziowy. Młotek do wbicia gwoździ namiarowych, zestaw naprawczy do namiotu czy materaca, piła lub siekiera do przygotowana drzewna opałowego - takie przedmioty na pewno ułatwią życie na biwaku i zapobiegną nieprzyjemnym sytuacjom podczas campingu. Zabierzcie ładowarki do telefonów, powerbanki, ładowarki akumulatorowe i różnego rodzaju przedłużacze i przewody, które będą potrzebne do życia na polu Jedzenie na campinguJedzenie na campingu pod gołym niebem smakuje zupełnie inaczej. Trzeba się dobrze postarać, żeby z podstawowych produktów, które zabraliśmy ze sobą powstały dania, które co prawda odbiegają wyglądem od tych podawanych w restauracji, ale smakują o niebo lepiej. Co warto przygotować na wakacje campingowe, aby dobrze i smacznie jeść podczas wyjazdu? Najważniejsze jest dobre zaplanowanie dań, które będziecie przygotowywać podczas zaplanować minimum trzy dania i szybkie przekąski, gdy zgłodniejemy. Najlepiej dobrze przemyśleć listę zakupów, aby zabrać ze sobą tylko te produkty, które na pewno wykorzystamy. Najgorsze jest marnowanie jedzenia podczas campingu. Starajcie się nie pakować zbyt wielu łatwo psujących się produktów spożywczych, takich jak ser, kurczak i mleko. Zasadniczo, należy unikać produktów mlecznych i mięsa, ponieważ mogą wywołać chorobę, jeśli zjemy je nieświeże. Trzeba pamiętać o zabraniu dużej ilości wody. Kolejną kwestią jest, czym będziemy przygotować i spożywać posiłki. Kuchenka turystyczna (i zapasowe butle gazowe) jest świetną opcją do gotowania podczas campingu, bo zajmuje mało miejsca i jest bardzo mobilna. Garnki, patelnia pozwolą nam na przygotowanie każdego ciepłego obiadu. Oprócz zastawy stołowej takiej jak talerze, kubki i sztućce na pewno przyda się ostry nóż, deska do krojenia i przybory kuchenne. Sprzątanie i zmywanie podczas campingu jest dość kłopotliwe. Dobrze mieć ze sobą płyn do mycia naczyń i worki na śmieci (na campingu najlepiej sprawdzą się ten biodegradowalne).8. W co się ubierać na campingu?Na campingu musimy czuć się swobodnie i komfortowo. Szykując się do wyjazdu na łono natury, pamiętajcie, żeby przygotować się na każdą pogodę. Trzeba zapakować do torby rzeczy, które będziecie mogli warstwowo na siebie nałożyć. Ubieranie się na tzw. cebulkę jest bardzo dobre na biwaku, gdyż jak zrobi się ciepło, można zdjąć kilka warstw. Pamiętajcie, że nawet latem noce w Polsce są chłodne, więc warto zabrać ze sobą ciepłe ubrania, tj. kurtkę, czapkę, szalik. Wygodne sportowe ubrania idealnie się sprawdza na campingu z racji, że wiele godzin spędza się na świeżym powietrzu podczas aktywności fizycznej. Jak już macie zapakowane wygodną odzież, to jeszcze znajdźcie miejsce w torbie na wygodne buty. Czy to będą adidasy, czy buty trekkingowe, to wszystko zależy, czy wybieracie się na bardziej intensywne wypady w góry, czy odpoczynek nad jeziorem z książką w ręku i sami musicie zdecydować jakie obuwie jest odpowiednie. Szkoda, żeby ubranie ograniczało Was podczas spędzania wolnego Kosmetyki i lekiJeśli zastanawiacie się co wziąć ze sobą na wakacje na polu namiotowym, to przede wszystkim ważne jest, aby pamiętać o zabraniu leków pierwszej potrzeby, czyli takich jak tabletki na chorobę lokomocyjną, przeciwbólowe, na dolegliwości trawienne, tabletki na alergię, wapno. Nie zapomnijcie także o lekach, które zażywacie na co dzień. Wszystkie rodzaje plastrów (opatrunkowe i bez opatrunku) oraz środki do odkażenia ran mogą się okazać bardzo potrzebne w razie nieprzewidzianych wypadków. Przez długie przebywanie na świeżym powietrzu w bezchmurny dzień bardzo łatwo dostać oparzenia słonecznego. Dobrze zabrać ze sobą krem z wysokim filtrem SPF, aby uniknąć nieprzyjemnego pieczenia skóry po powrocie z urlopu. Warto zabrać również krem na oparzenia, jeśli już u Was wystąpią. Kolejną ważną rzeczą do zabrania na wakacyjny wypad w plener jest środek odstraszający komary. Te owady mogą popsuć nawet najbardziej spokojny dzień i są prawdziwą zmorą turystów, którzy na co dzień nie przebywają dużo wśród fauny i flory. Na liście rzeczy do spakowania nie może zabraknąć kosmetyków i rzeczy higienicznych. Zabierzcie ze sobą kosmetyki, których używacie na co dzień, aby uniknąć niepotrzebnych i nieprzewidzianych alergii. Papier toaletowy, szybkoschnące ręczniki, szczoteczka i pasta do zębów są rzeczami pierwszej potrzeby na polu campingowym i nie możecie o nich zapomnieć w trakcie pakowania. Jeśli już wszystkie rzeczy są spakowane na wyjazd, to pozostaje tylko cieszyć się myślą o obcowaniu z naturą i odpoczynku od codziennego stresu w czasie wakacji!
Co jeść na polu namiotowym z rana na śniadanie. #jajecznica #z #kiełbasą #pole #namiotowe #sniadanie #stegna #morze #bałtyckie #camping180 Jolanta Borowska-Trawińska. Sławek Bor · Original audio
i Krystyna Pawłowicz Burza wybuchła w Internecie, po tym jak do sieci trafiło zdjęcie młodej dziewczyny łudząco podobnej do Krystyny Pawłowicz. Fotografia wcale nie przedstawiała byłej posłanki, a Pawłowicz musiał się gęsto z tego tłumaczyć. Aby wszelkie komentarze zamilkły postanowiła sama pokazać swoje zdjęcia z młodości. Przy okazji na jaw wyszły nieznane fakty z jej życia naukowego. Pawłowicz musiała podporządkować się prośbom mężczyzny! Pawłowicz żeby skończyć wielką dyskusję o tym, jak wyglądała w młodości, postanowiła sama pokazać prywatne zdjęcia. Wygrzebała z albumów kilka zdjęć sprzed lat, które dokładnie opisała. Przypomnijmy, że afera z byłą posłanką wzięła się z tego, że ktoś wrzucił na Twittera zdjęcie dziewczyny w okularach na polu namiotowym: - To nie jestem na takich spędach nie bywałam,a gł. na stadionach nie paliłam papierosów,okulary noszę dopiero od kilkunastu wyzywający styl też nie też mi się nie falowały - broniła się kobieta. Przy okazji wrzucenia do Internetu swoich prawdziwych zdjęć Pawłowicz ujawniała, co musiała przejść jako młoda kobieta w świecie nauki. Okazuje się, że przez swój młody wygląd proszono ją o to, by się postarzyła! A to jest nic innego jak dramat dla każdej kobiety! Przecież żadna nie chce się specjalnie postarzać, a co dopiero na prośbę mężczyzny! - Wcześniej przez chwilę nosiłam „zerówki” bo jeden z profesorów prosił bym się trochę „postarzyła” bo „za młodo pani wygląda jako pracownik naukowy”...Potem na aplikacji sędziowskiej poproszono mnie też o „postarzenie” się gdy protokółowałam na rozprawach - napisała w internetowej dyskusji posłanka. No tak, świat nauki i to w dawnych czasach był zupełnie inny jak ten dzisiejszy. ZOBACZ: Bolesny CIOS w Macierewicza! "To jest zbrodnia..." [WIDEO] Sprawdź: Przepędzili polityków i zaczęli rządzić sami. W którym mieście taka heca? Nasi Partnerzy polecają Strona główna Dramat Pawłowicz! Na życzenie mężczyzny musiała.... Prawda wyszła na jaw po latach Opłaty na polu namiotowym za dobę: osoba 15 PLN, dziecko 0-10 PLN, samochód kempingowy 25 PLN, prąd 10 PLN. Pokoje z łazienkami. Łazienki wyposażone w pralki. W pokojach: TV, DVD, bezprzewodowy dostęp do internetu (Wi-Fi), łóżka (90x200) stół z 4 krzesłami, szafki, szafy i szafecz

Cóż z tego, że polskie kluby mogłyby uczyć Barcelonę, jak "robi się internety", skoro na boisku nie miałyby nic do powiedzenia? Cóż z tego, że Barcelona "nie dojeżdża" w kwestii social mediów, skoro można być właściwie pewnym, że z każdym transferem będzie odjeżdżała kolejnym rywalom na europejskiej arenie? Skrót meczu Real Madryt - FC Barcelona (0:1): Bo co jest ostatecznie ważniejsze: czy Lewandowski strzeli w barwach nowego klubu dziesiątki goli, czy wideo na Twitterze albo Instagramie przypadnie do gustu rzeszom fanów? I gdyby dział odpowiedzialny za social media w Barcelonie lepiej ograł transfer Lewandowskiego, to Polak lepiej przymierzyłby w 11. minucie meczu z Realem Madryt? Pytania retoryczne... Nie mam oczywiście zamiaru totalnie deprecjonować roli mediów społecznościowych w dzisiejszym świecie. Tyle że można było odnieść wrażenie, że po transferze Lewandowskiego do Barcelony ważniejsze są wrzutki na "fejsa" niż to, jak Polak zaadaptuje się w nowym środowisku. Określenie tej sytuacji jako kuriozum to mało powiedziane. O tym, jak w niektórych przypadkach była to jazda bez trzymanki, niech świadczy fakt, że znaczna część krytykujących nie zdobyła się na sprawdzenie kilkoma klikami myszką, czy aby na pewno Barcelona nie szykuje prezentacji z wielką pompą już po powrocie do Katalonii. Otóż szykuje. Robert Lewandowski zadebiutował w Barcelonie! "Królewski" początek Polaka Tę niemałą nawałnicę w polskim internecie zrzucam jednak na karb sezonu ogórkowego. Nie takie przecież kwestie trafiały na tapet w czasie, gdy dzieje się niewiele. Na szczęście w niedzielę Lewandowski zagrał w końcu w nowych barwach, można się więc skupić na nieco bardziej — to eufemizm — istotnych aspektach. Przez większość swojego życia "Lewy" mógł nucić pod nosem za że "chciał dla Realu wygrać mecz przeciw Barcie". Wychowanek Varsovii był przecież fanem Królewskich i to o grze w nieskazitelnie białej koszulce klubu z Madrytu marzył przez lata. Jednak w życiu nie zawsze dostaje się to, czego się chce. Gdy atmosfera w Monachium już za bardzo dla niego zgęstniała, postanowił zmienić otoczenie na Hiszpanię. A że Real ani myślał po niego sięgnąć, w odróżnieniu od sytuacji z przeszłości, Lewandowski skierował swój wzrok na Barcelonę. Zaskakujący numer Roberta Lewandowskiego. Nikt się tego nie spodziewał Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Polak przystosowałby się do gry w każdym zespole świata. A że trafiło na zespół prowadzony Xaviego, który jest niejako kontynuatorem myśli trenerskiej Pepa Guardioli, to tym lepiej dla "Lewego". Z tym ostatnim owocnie pracował w Monachium, a ten pierwszy już może zacierać ręce po debiucie swojej nowej gwiazdy. Polak oddał trzy strzały na bramkę Realu, dwa z nich mogły zakończyć się nawet golami, gdyby nie parada Thibauta Courtoisa i ofiarna interwencja Davida Alaby. Jednak dużo bardziej wymowne były inne aspekty w grze Lewandowskiego. Już w pierwszych 45 minutach w nowych barwach 33-latek zdołał pokazać to, z czego — poza bramkami — jest znany. Gra tyłem do bramki z rywalem na plecach, pokazywanie się do gry, umiejętność odnalezienia się w polu karnym, schodzenie do środka boiska, by rozegrać piłkę — z tych wszystkich rzeczy będzie rozliczany przez Xaviego podobnie jak z bramek. Ponadto — co już nie jest takie oczywiste — Polak pokazał się też znakomicie w pressingu. Można też przypuszczać, że Lewandowski wniesie do Barcelony niezbędny gen zwycięstwa. Po odejściu Messiego — a właściwie nawet pod koniec jego obecności — ta kwestia straciła na jakości. Wraz z transferem ciągle nienasyconego 33-latka także zaangażowanie innych zawodników Barcelony powinno wzrosnąć. Celowo nie użyłem tutaj słowa "pracowników". Osobom odpowiedzialnym za klubowe media społecznościowe dajmy spokojnie pracować. Prawdziwą wartość ma to, co na boisku, a nie na ekranie smartfona.

. 397 48 59 205 417 63 98 343

burza na polu namiotowym