Cóż z tego, że polskie kluby mogłyby uczyć Barcelonę, jak "robi się internety", skoro na boisku nie miałyby nic do powiedzenia? Cóż z tego, że Barcelona "nie dojeżdża" w kwestii social mediów, skoro można być właściwie pewnym, że z każdym transferem będzie odjeżdżała kolejnym rywalom na europejskiej arenie? Skrót meczu Real Madryt - FC Barcelona (0:1): Bo co jest ostatecznie ważniejsze: czy Lewandowski strzeli w barwach nowego klubu dziesiątki goli, czy wideo na Twitterze albo Instagramie przypadnie do gustu rzeszom fanów? I gdyby dział odpowiedzialny za social media w Barcelonie lepiej ograł transfer Lewandowskiego, to Polak lepiej przymierzyłby w 11. minucie meczu z Realem Madryt? Pytania retoryczne... Nie mam oczywiście zamiaru totalnie deprecjonować roli mediów społecznościowych w dzisiejszym świecie. Tyle że można było odnieść wrażenie, że po transferze Lewandowskiego do Barcelony ważniejsze są wrzutki na "fejsa" niż to, jak Polak zaadaptuje się w nowym środowisku. Określenie tej sytuacji jako kuriozum to mało powiedziane. O tym, jak w niektórych przypadkach była to jazda bez trzymanki, niech świadczy fakt, że znaczna część krytykujących nie zdobyła się na sprawdzenie kilkoma klikami myszką, czy aby na pewno Barcelona nie szykuje prezentacji z wielką pompą już po powrocie do Katalonii. Otóż szykuje. Robert Lewandowski zadebiutował w Barcelonie! "Królewski" początek Polaka Tę niemałą nawałnicę w polskim internecie zrzucam jednak na karb sezonu ogórkowego. Nie takie przecież kwestie trafiały na tapet w czasie, gdy dzieje się niewiele. Na szczęście w niedzielę Lewandowski zagrał w końcu w nowych barwach, można się więc skupić na nieco bardziej — to eufemizm — istotnych aspektach. Przez większość swojego życia "Lewy" mógł nucić pod nosem za że "chciał dla Realu wygrać mecz przeciw Barcie". Wychowanek Varsovii był przecież fanem Królewskich i to o grze w nieskazitelnie białej koszulce klubu z Madrytu marzył przez lata. Jednak w życiu nie zawsze dostaje się to, czego się chce. Gdy atmosfera w Monachium już za bardzo dla niego zgęstniała, postanowił zmienić otoczenie na Hiszpanię. A że Real ani myślał po niego sięgnąć, w odróżnieniu od sytuacji z przeszłości, Lewandowski skierował swój wzrok na Barcelonę. Zaskakujący numer Roberta Lewandowskiego. Nikt się tego nie spodziewał Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Polak przystosowałby się do gry w każdym zespole świata. A że trafiło na zespół prowadzony Xaviego, który jest niejako kontynuatorem myśli trenerskiej Pepa Guardioli, to tym lepiej dla "Lewego". Z tym ostatnim owocnie pracował w Monachium, a ten pierwszy już może zacierać ręce po debiucie swojej nowej gwiazdy. Polak oddał trzy strzały na bramkę Realu, dwa z nich mogły zakończyć się nawet golami, gdyby nie parada Thibauta Courtoisa i ofiarna interwencja Davida Alaby. Jednak dużo bardziej wymowne były inne aspekty w grze Lewandowskiego. Już w pierwszych 45 minutach w nowych barwach 33-latek zdołał pokazać to, z czego — poza bramkami — jest znany. Gra tyłem do bramki z rywalem na plecach, pokazywanie się do gry, umiejętność odnalezienia się w polu karnym, schodzenie do środka boiska, by rozegrać piłkę — z tych wszystkich rzeczy będzie rozliczany przez Xaviego podobnie jak z bramek. Ponadto — co już nie jest takie oczywiste — Polak pokazał się też znakomicie w pressingu. Można też przypuszczać, że Lewandowski wniesie do Barcelony niezbędny gen zwycięstwa. Po odejściu Messiego — a właściwie nawet pod koniec jego obecności — ta kwestia straciła na jakości. Wraz z transferem ciągle nienasyconego 33-latka także zaangażowanie innych zawodników Barcelony powinno wzrosnąć. Celowo nie użyłem tutaj słowa "pracowników". Osobom odpowiedzialnym za klubowe media społecznościowe dajmy spokojnie pracować. Prawdziwą wartość ma to, co na boisku, a nie na ekranie smartfona.
. 397 48 59 205 417 63 98 343